Zaczęło się od kuriozalnej sytuacji. Tuż po rozgrzewce do Polaka podszedł sędzia i wręczył mu... nożyczki. Zaskoczony i wyraźnie zdenerwowany Jerzyk musiał odpruć przyszytą do koszulki naszywkę z logo sponsora. - Wszystko przez przepisy obowiązujące na Wielkich Szlemach, które są nieco inne niż na zwykłych turniejach ATP - tłumaczy "Super Expressowi" Jerzy Janowicz senior, ojciec tenisisty. - Zakazują one umieszczania tego typu naszywek na piersi. Mężczyźni mogą je mieć tylko z boku na rękawku.
Kiedy Jurkowi udało się już usunąć naszywkę, mecz wreszcie mógł się zaczął. Początek był w wykonaniu Polaka fatalny. - Pierwszy mecz na tak wielkim turnieju to zawsze wielkie nerwy. Jurek potrzebował czasu, żeby się uspokoić i poczuć grę - tłumaczy Janowicz senior.
Jego syn rozkręcał się z gema na gem. Odrobił straty i wygrał pierwszego seta, a potem też był wyraźnie lepszy od zajmującego 80. miejsce w rankingu Włocha. Nie tylko świetnie serwował (12 asów), zachwycał też efektownymi "bombami" z głębi kortu. Wreszcie zakończył spotkanie potężnym returnem.
- Jeszcze nie jest w optymalnej formie, ale momentami widać było przebłyski błyskotliwej gry, którą zachwycał w Paryżu. Podobało mi się to, jak kontrolował sytuację na korcie i że walczył do końca o każdą piłkę. Nie gwiazdorzył - podsumował mecz Janowicz senior.
Rywalem Jerzyka w II rundzie będzie Somdev Devvarman (28 l.). Tenisista z Indii zajmuje dopiero 551. miejsce w rankingu, ale jego odległa pozycja jest myląca. Jeszcze rok temu był 66., a potem stracił niemal cały sezon, lecząc kontuzję ramienia. W I rundzie łatwo ograł Niemca Bjorna Phaua (78. ATP) 6:3, 6:2, 6:3. - To bardzo niebezpieczny rywal - ocenia Janowicz senior.