- Już pan ochłonął po sprzeczce z córką?
Piotr Radwański: - Bez przesady. Owszem, są emocje, ale nie dajmy się zwariować. Obie strony są winne sytuacji, która zaistniała. Rzeczywiście czasami nie wytrzymuję nerwowo. Oczywiście trener powinien zachowywać kamienną twarz. Ale oprócz tego, że jestem trenerem, jestem także ojcem. A czasami natura ojcowska zwycięża. Szczególnie jak ojcu bardzo zależy na zwycięstwie. A tak właśnie było wtedy.
Posłuchaj nagrania wywiadu z Robertem Radwańskim:
- Szwiedowa grała bardzo dobrze...
- Tak, chyba będzie w ćwiartce... ze złego konia więc Agnieszka nie spadła. Ale szkoda tej przegranej, bo losowanie miała bardzo dobre. Nie zostało wykorzystane.
- Agnieszka prosiła: "Tato, nie przychodź na kort".
- Jak my się kłócimy, to słyszą to i opisują. Podobna sytuacja była kiedyś w deblu. To normalne. Jesteśmy z krwi i kości. Nie jesteśmy ani aktorami grającymi swoje role, ani robotami, ani pinokiami z drewna, czasami coś nam się wymsknie. Krytyków prosiłbym o zajęcie się wychowaniem swoich dzieci.
- Nie boicie się o swój wizerunek? Na różnych "pudelkach" was cytują...
- Trzeba się z tym liczyć. Jesteśmy tu osobami publicznymi, każdy nas może skrytykować, nagrać. Czasami się o tym zapomni. Nie da się ukryć, to moja wina. Gdybym nie zareagował tak po tej grze Agnieszki, może do takiej sytuacji by nie doszło. Ale czasami trzeba podjąć wyzwanie, żeby kogoś obudzić, dodać adrenaliny. To czasami ostatnia szansa, żeby odkręcić mecz, jak się przegrywa. Każdy trener to robi. A jak trener jest ojcem, to ona to czuje i odpowiada ojcu.
- Na trybunach było wielu Polaków. Po przekleństwach były dyskusje, bo tenis to elegancki sport....
- Tenis jest elegancki, ale to także sport walki. Agnieszka nie jest pierwszą osobą, która zaklęła, jest usprawiedliwiona. Może dała się sprowokować. Chciałem obudzić w niej nowe emocje, nie udało się.
- Będzie pan chodził na jej mecze?
- Będę, na pewno się nie odseparuję. Parę meczów Agnieszka przegrała dlatego, bo mnie nie było.