Hurkacz już w 1. rundzie turnieju miał spore problemy z Jegorem Gierasimowem (ATP 106), jednak udało mu się wygrać 6:2, 7:6(3), 6:7(5), 6:3. Polak wydawał się być w dobrej formie, więc przed meczem z Mannarino był zdecydowanym faworytem. Francuz zaczął turniej od trudnej przeprawy z Jamesem Duckworthem (ATP 49), którą wygrał dopiero w 5 setach (6:4, 2:6, 3:6, 6:2, 6:1). Leworęczny tenisista słynie z solidnej gry, która potrafi sprawić kłopoty najlepszym i w starciu z Polakiem uwypuklił wszystkie swoje atuty.
Od początku środowego meczu 33-latek prezentował fenomenalne zagrania w defensywie, którymi raz po raz karał ataki Hurkacza. W pierwszym secie tenisiści grali na wyrównanym poziomie, ale to Mannarino przełamał "Hubiego" w siódmym gemie i dowiózł tę przewagę do końca, wygrywając 6:4. Drugi set był popisem gry Francuza, który zdeklasował jedenastego zawodnika świata i pewnie wygrał 6:2. Było widać, że Hurkacz jest wściekły, ale nie przełożyło się to na lepszą grę, bowiem w trzecim secie błyskawicznie zrobiło się 4:1 dla jego rywala. Polak powalczył jeszcze o powrót, ale zdołał wygrać jedynie dwa gemy, a Mannarino zamknął mecz, wygrywając 6:3. Jest to spora niespodzianka, a zwłaszcza tak łatwe zwycięstwo 69. zawodnika rankingu ATP, który zmierzy się w następnej rundzie z lepszym z pary McDonald - Karatsev.