Lipiec był bardzo trudnym miesiącem dla Huberta Hurkacza. Wszystko spowodowane było ogromnym pechem, jaki spotkał tenisistę podczas meczu na Wimbledonie. Na samym początku turnieju Polak doznał urazu kolana i przez długi czas nie było jasne, jak poważny jest stan zawodnika. Kontuzja uniemożliwiła mu wyjazd na igrzyska olimpijskie w Paryżu, co było największym zawodem dla jego fanów. Wydawało się, że Hurkacz będzie pauzował co najmniej przez kilka tygodni, ale udało mu się wrócić na kort wcześniej, niż można było zakładać. Jego pierwszym startem po kontuzji był udział w turnieju w Cincinnati, gdzie dotarł do półfinału.
Hurkacz dosadnie o przyszłości. Wpis mówi wiele
W tym musiał jednak się poddać. W rywalizacji z Francesem Tiafoe na korcie spędził tylko jednego seta i po zasygnalizowaniu problemów zdrowotnych postanowił nie kontynuować spotkania. Wówczas można było się zastanawiać, czy kontuzja nie przypomniała o sobie. Zwłaszcza, że przed meczem Hurkacz mówił, iż nie jest jeszcze w stu procentach zdrowy. - Kolano jest w dobrym stanie. Doskwiera mi natomiast wszystko wokół niego, jak łydka, plecy czy inne mięśnie. To efekt tego, że ostatnio nie spędzałem na korcie tyle czasu, ile wcześniej, a więcej częściej trenowałem w siłowni - powiedział w rozmowie z PAP Hurkacz.
Jest jednak nadzieja, że zachowanie Polaka było jedynie prewencyjne i nie wpłynie to na jego plany. A może świadczyć o tym najnowszy wpis wrocławianina na Instagramie. - Cincinnati, dziękuję i do zobaczenia! Zmierzyłem się z wyzwaniami, ale to wszystko część mojej drogi. Widzimy się na US Open - napisał tenisista. Można więc wywnioskować, że Hurkacz pojawi się już na US Open, co na pewno jest dobrą informacją.
Listen on Spreaker.