Iga Świątek ma za sobą już kilka sesji treningowych w Melbourne, gdzie przygotowuje się do występu w Australian Open. Polka trenowała m.in. z Marią Sakkari. Liderka ranking w piątek wzięła udział w konferencji prasowej, w czasie której skomentowała swoje przygotowania do Australian Open i losowanie drabinki. Nasza gwiazda nie miała szczęścia, a na jej drodze do finału piętrzą się ciężkie do pokonania przeszkody. Poniżej zapis najciekawszych pytań i odpowiedzi z konferencji prasowej Igi Świątek przed Australian Open 2024. Polska faworytka w pierwszej rundzie zagra z Sofią Kenin.
- Czy wiesz, z kim grasz w pierwszej rundzie?
- Z Sofią (uśmiech).
- Jaka była twoja reakcja? Kilka lat temu zagrałyście w finale Szlema.
- No tak, czasami trochę mnie uderza, że mój pierwszy finał Szlema grałam przeciwko Sofii, a teraz gramy w pierwszej rundzie. To dość dziwne. W ten sposób nasze życiowe drogi się rozeszły. Wiem, że ona gra solidny tenis. Widziałam, jak grała w Abu Zabi. To nie będzie łatwe. Po prostu przygotuję się tak samo jak zwykle. Porozmawiamy o taktyce. Dawno ze sobą nie grałyśmy, więc muszę zobaczyć, jak ona teraz gra. To wszystko.
- W jaki sposób występ w United Cup pomógł ci przygotować się do występu w Melbourne?
- Na pewno miło było rozegrać kilka meczów na wysokim poziomie z czołowymi zawodniczkami. Zdałam sobie sprawę, że czuję się całkiem pewnie, trochę lepiej niż w zeszłym roku. Mam nadzieję, że to uczucie pozostanie ze mną. Ciężko pracowaliśmy w czasie United Cup. Byliśmy bardzo blisko zwycięstwa. Niestety nie udało się wygrać, ale mimo to było to świetne przeżycie i świetnie się bawiłam.
- Fantastycznie rozpoczęłaś sezon. Czym różniły się przygotowania w tym roku? Jak do nich podeszłaś?
- Powiedziałabym, że było spokojniej. Mogłam skupić się na ćwiczeniach i odpoczynku. Pamiętam, że w zeszłym roku było dość nerwowo, bo miałam mnóstwo rzeczy do zrobienia poza kortem. Zdałam sobie sprawę, że czasami w pewnym sensie pozwalam sobie nie być w 100 procentach skoncentrowaną, ponieważ rozegrałam tak wiele meczów. Powiedziałam sobie: "OK, mam teraz jakieś sześć tygodni bez meczów, więc mogę się zrelaksować". To nie było idealne podejście. W tym roku zrobiłam to inaczej. Byłam naprawdę zaangażowana. Nie czułam się tak zmęczona i że jestem obciążona sprawami poza kortem. Naprawdę mogłam się po prostu skupić. Każdy dzień był naprawdę 100-procentowej jakości.
ZOBACZ: Martina Navratilova wskazała faworytkę Australian Open! Nie jest to Iga Świątek!
- Ostatnie dwa sezony zakończyłaś na pierwszym miejscu, ale wygląda na to, że wprowadziłaś pewne zmiany techniczne w swojej grze. Jakie były powody tych zmian i czy ciężko było je wprowadzić?
- Masz na myśli mój serwis?
- Tak, serwis.
- Planowaliśmy to już od dawna. Ciężko jest znaleźć odpowiedni czas, zwłaszcza, że w zeszłym roku chcieliśmy to zrobić, ale nagle wygrałam US Open. Zastanawialiśmy się: Dlaczego mielibyśmy to zrobić po wygraniu Szlema? Czas był dość trudny. Próbowaliśmy też coś zmienić po zeszłorocznym Wimbledonie. Tym razem wiedziałam, że jestem gotowa, aby po prostu się tego trzymać i nie wracać do mojego starego ruchu serwisowego. To nie jest duża zmiana. Wystarczyło mi kilka tygodni. Wydaje mi się, że jest to już dla mnie w pewnym sensie naturalne, tym bardziej, że tak serwowałam, gdy byłam młodsza. Jest po prostu bardziej kompaktowy i płynniejszy, a przynajmniej mam tają nadzieję. Taki był przynajmniej cel.
- Kiedy poczułaś, że możesz wyciągnąć więcej ze swojego serwisu, co sprawiło, że zapragnęłaś dokonać tej zmiany?
- Cóż, myślę, że każdy, kto dokładnie przeanalizowałby mój serwis, zauważyłby, że ruch czasami nie był wystarczająco płynny. Czasami, gdy robiłam się bardziej spięta, było trochę gorzej. Mam nadzieję, że uda nam się tego uniknąć dzięki mojemu nowemu serwisowi.
- A jeśli chodzi o pracę nad własną grą. W zeszłym roku w Szlemach przegrałaś z Jeleną Rybakiną i Jeleną Ostapenko, mocno uderzającymi rywalkami. Czy świadomie pracowałeś nad czymś, co umożliwiłoby walkę z tego typu zawodniczkami?
- Niezupełnie. Szczerze mówiąc, rozegrałam naprawdę zacięty mecz z Jeleną w Rzymie, ale doznałam kontuzji. A na US Open na pewno czułam, że nie miałam czasu na odpowiednie treningi przez kilka tygodni. Trenowałam jakiś tydzień po Wimbledonie. Poczułam, że to za mało, żeby przez cały turniej US Open być w doskonałej formie. Teraz zaplanujemy sezon inaczej, abym miała więcej czasu na popracowanie trochę nad techniką. Może być inaczej w związku z nowymi przepisami dotyczącymi turniejów obowiązkowych. Na pewno są to zawodniczki, które są w czołówce rozgrywek i nie jest łatwo grać przeciwko nim. Nie zestawiałabym jednak stylów gry Jeleny Ostapenko i Jeleny Rybakiny, ponieważ są zupełnie inne. Na pewno jest mnóstwo rzeczy, nad którymi mogę popracować. Czuję, że idę w dobrym kierunku. Poza tym podczas tych meczów, na przykład w US Open, ogólnie czułam się dość zestresowana. Trudno mi obiektywnie ocenić mój tenis, bo nie był to łatwy turniej. Wcześniejsze turnieje także.
- Co sprawi, że uznasz ten sezon za dobry? Co sprawiłoby, żeby rok 2024 był dobrym sezonem według twoich standardów?
- Różni się tylko tym, że są igrzyska olimpijskie. Na pewno bardzo chciałabym osiągnąć dobry wynik na igrzyskach. Nie widzę jednak sensu patrzeć na to, co wydarzy się w lipcu, ponieważ wcześniej przed nami mnóstwo ważnych turniejów. W pewnym sensie robię wszystko krok po kroku. Nie patrzę aż tak bardzo do przodu. Pamiętam, że w zeszłym roku zastanawiałam się, co mogę zrobić przez cały rok. To znaczy, zmęczyłam się na samą myśl o tym (uśmiech). W tym roku myślę tylko o Australian Open, potem będę myśleć o kolejnych celach.