Fani Świątek mają ostatnio znakomitą okazję, żeby na żywo podziwiać idolkę. W kwietniu po raz pierwszy wystąpiła jako liderka listy WTA podczas zmagań w ramach Billie Jean King Cup w Radomiu, a prawdziwa „Świątkomania” wybuchła pod koniec lipca. Najpierw dwukrotna triumfatorka Roland Garros zorganizowała charytatywną imprezę „Iga Świątek i Przyjaciele dla Ukrainy”, której głównym punktem był pokazowy set pomiędzy nią a Agnieszką Radwańską. W Krakowie pojawiło się blisko 15 tysięcy kibiców, a już po kilku dniach ruszył turniej WTA 250 w Warszawie. Raszynianka jest jego główną gwiazdą i faworytką, a trybuny kortów Legii podczas jej pierwszego meczu przeciwko Magdzie Fręch były wypełnione. Po spektakularnym zwycięstwie Świątek przyznała, że nie było to dla niej łatwe.
Świątek mierzyła się z dużym brzemieniem. Wróciła do dzieciństwa
- Cieszę się, że zagrałam tak solidny mecz. Pierwsze rundy nie są łatwe niezależne od turnieju. Tutaj dochodził fakt zapełnionych trybun. Kibice byli podekscytowani, a granie przeciwko Polce zawsze jest wymagające - rozpoczęła 21-latka. Jej wcześniejsze występy w Polsce były nieudane, ale miały miejsce kilka lat temu, gdy była jeszcze juniorką. Od kiedy stała się światową gwiazdą, idzie jej znacznie lepiej, co przyniosło jej znaczną ulgę. Podobnie jak występy nieobciążone wspaniałą serią zwycięstw z rzędu, która zakończyła się na Wimbledonie.
Polski lekkoatleta rzucił wyzwanie Idze Świątek! Z tenisistką wiele go łączy!
Wspaniałe obrazki z imprezy "Iga Świątek i Przyjaciele dla Ukrainy"!
- Jak już nie ma tej serii, to może być trochę łatwiej, ale doszły inne rzeczy. Typu granie u siebie, co w przeszłości nie do końca mi wychodziło. W Radomiu pierwszy raz zagrałam udanie w Polsce, nie licząc mistrzostw kraju do lat 14, ale to stare czasy. Cieszę się, ze teraz mam tyle umiejętności, że radzę sobie przed polską publicznością - wyznała Świątek. W przeciwieństwie do Fręch miała okazję potrenować na korcie centralnym, który mocno podpadł łodziance. Najlepsza tenisistka świata również nie ukrywała, że warszawski kort nie jest najlepszy.
- Ten kort zdecydowanie nie jest z Rolanda Garrosa. Nie wiem, czy Magda miała okazję na nim potrenować. Po takim treningu szybko można wyciągnąć wnioski i zauważyć, gdzie może być problem. Za linią końcową jest dużo mączki i ta osuwa się spod nóg, kiedy chcesz ostro zahamować albo wystartować. Szczerze mówiąc, z moim przygotowaniem poradzę sobie w każdej sytuacji i na szczęście tak było - stwierdziła pewna siebie mistrzyni French Open. W II rundzie już w czwartek zmierzy się z Rumunką, Gabrielą Lee. O 146. tenisistce świata nie wie niczego.
- Niestety, nie znam jej. Oprę się na tym, co powie mi trener - zakończyła medialne spotkanie po zwycięstwie z Fręch najlepsza polska tenisistka.