"Super Express" - Co się z tobą słało w meczu z Simoną Halep (1:6, 0:6)? Stres?
Iga Świątek: - Tak. Mimo tego, że wydawało mi się, że luźno do tego meczu podejdę, na zasadzie, że nie mam nic do stracenia, to tak nie było. Zestresowałam się i nie grałam swojego tenisa. Piłki, które zazwyczaj zagrywałam dobrze, teraz nie leciały w kort. Zaskoczyło mnie też to, że zupełnie nie potrafiłam przewidzieć, w którą stronę zagra Halep. Jak myślałam, że na bekhend, to piłka leciała na forhend. Dla mnie jednak ważniejsze od wyniku jest to, czego się w czasie tego turnieju nauczyłam. A nauczyłam się bardzo dużo, bo każdy rozegrany w Paryżu mecz dał mi doświadczenie, które będę wykorzystywać. Przecież ja nie teraz mam wygrywać wielkie turnieje tylko za dwa, trzy lata i to już - mam nadzieję - będzie wygrywanie Szlemów
- W trakcie French Open skończyłaś 18 lat. Znalazł się czas na świętowanie?
- Nie było właściwe w ogóle świętowania moich urodzin. Rano dostałam torcik, a mój team odśpiewał mi "Sto lat" i to było bardzo miłe. Te urodziny w ogóle były dziwne, bo właśnie w tym dniu doznałam kontuzji pleców, więc tym bardziej nie było nastroju do zabawy. To było dzień przed meczem z Monicą Puig w III rundzie (0:6, 6:3, 6:3) i nie wiadomo było, czy będę w ogóle w stanie wyjść na kort. Na szczęście wszystko dobrze się ułożyło.
- W Paryżu kibicowała ci Agnieszka Radwańska. Wcześniej nie miałyście okazji się spotkać. Jakie wrażenia?
- W końcu miałam okazję sama się przekonać, jaka jest Agnieszka. Na jej temat krążyły różne opinie i byłam ciekawa jak jest naprawdę. Fajnie było wreszcie ją poznać i chwilę pogadać. Uważam, że jest super osobą i mam nadzieję, że będzie częściej się pojawiać na Szlemach.
- Z Francji wróciłaś nie tylko pełnoletnia, ale również bogatsza o milion złotych. Masz jakieś marzenia, które spełnisz dzięki tym pieniądzom?
- Szczerze mówiąc, nie mam żadnych tego typu marzeń. Ja w ogóle jestem taką osobą, która nie przywiązuję żadnej wagi do pieniędzy. Nie mam dużych wydatków. Pieniądze pewnie jak zwykle wylądują na koncie i wykorzystam je, inwestując w swoją karierę.
- O samochód nie musisz się martwić, bo dostałaś efektowne auto od Lexusa. A jak z prawem jazdy?
- Nie mam jeszcze. Myślę, że w okresie przygotowawczym po sezonie na spokojnie się za to zabiorę.
- A jak w szkole? Myślisz teraz bardziej o kolejnych turniejach, czy o zaległościach i czekających cię szkolnych egzaminach?
- Zaległości w szkole na szczęście wcale nie jest tak dużo, więc raczej już myślę o kolejnych turniejach. Jesteśmy w środku sezonu i te wyjazdy będą teraz coraz ciekawsze. Złapałam turniejowy rytm i to jest bardzo fajne uczucie.
- Jakie plany startowe?
- Na pewno pojedziemy do Birmingham (17 czerwca, red.), a potem zobaczymy czy zagram jeszcze w Eastbourne. To już będzie zależeć od tego, czy dostanę dziką kartę do głównej drabinki na Wimbledonie. Jeżeli nie, to od razu po Birmingham będę musiała grać w Londynie w kwalifikacjach.