Tomasz Świątek oczywiście nie krył dumy z córki. A ta w tym turnieju rozkręcała się z meczu na mecz, by w niedzielę być już nie do zatrzymania. - Mimo tak trudnego początku w pierwszej rundzie, mogłam grać coraz lepiej. Mogłam też pokazać moją grę i przyznam ze zdziwieniem, że turniej w Warszawie stresował mnie tak samo jak Roland Garros w Paryżu. Jestem z siebie dumna, że udało mi się to przetrwać. Nie udałoby się to bez wsparcia kibiców, którym bardzo dziękuje. Mam nadzieję, że wam się spodobało i spotkamy się na wielu takich imprezach. To była przyjemność - powiedziała po finale Iga.
Zwycięstwo z pewnością smakować musi mocno, bowiem to właśnie m.in. rodzina Świątków całe to tenisowe zamieszanie zorganizowała. - Przyznam, że nie było łatwo grać ten turniej, bo przez pół roku w naszym domu rozmawiało się tylko o tym. Mój tata był zaangażowany w organizację tej imprezy. To nie była dla mnie łatwa sytuacja. Chciałbym, żeby coraz więcej było takich turniejów w Polsce. Ten tydzień pokazał, że to możliwe. Wiem, ile mój tata włożył serca w ten cały projekt. Ja również. Dałam z siebie wszystko w ostatnich dniach, a on dawał cały czas. Mam nadzieję, tato, że swoje ambicje zdobyłeś i zaczniesz odpoczywać! - rzuciła na koniec z uśmiechem mistrzyni, rozbawiając wszystkich na korcie centralnym.
Przed Igą podróż za ocean i - najprawdopodobniej - występy w turniejach w Montrealu i Cincinnati. Przed najlepszą tenisistką świata ostatnia prosta przygotowań do wielkoszlemowego US Open.