Jerzy Janowicz stracił pół roku przez przewlekłą kontuzję kolana. Paskudny uraz odnowił się w czasie przegranego meczu z Johnem Isnerem w I rundzie Australian Open. Do Melbourne łodzianin poleciał wtedy z marszu, nieprzygotowany, po okresie, w którym zamiast trenować też ciągle się leczył.
Janowicz wyleciał z TOP-100 notowania ATP, ale wkrótce tam wróci, dzięki "zamrożeniu" rankingu (zasada stosowana w przypadku tenisistów, którzy z powodu kontuzji stracili pół roku). Mimo dopiero 154. miejsca zagra też w Rio.
W Segowii miał złapać meczowy rytm przed igrzyskami. Ale przegrał już w I rundzie. Kluczowa była końcówka drugiego seta, w której Janowicz nie wykorzystał licznych szans na przełamanie. Zwycięstwo było blisko, ale Vanni zdołał doprowadzić do tie-breaka i trzeciej partii.
Potem łodzianin wyraźnie opadł z sił. Złościł się po kolejnych prostych błędach. Mimo to zdołał odrobić straty z 1:4 do 4:4. Ale na koniec znów fatalne zagrania zdecydowały o jego porażce - najpierw podwójny błąd serwisowy a w ostatniej wymianie prosty forhend prosto w siatkę.
Jerzy Janowicz wrócił do gry. Ale przegrał w kiepskim stylu
Jerzy Janowicz po ponad 6 miesiącach przerwy wrócił wreszcie do gry. Ale nie był to udany powrót. W I rundzie turnieju ATP Challenger w hiszpańskiej Segowii polski tenisista przegrał z Włochem Lucą Vannim 6:2, 6:7, 5:7. Rywal nie był za bardzo wymagający - to numer 170 na świecie. Ale łodzianin pokazał, że potrzebuje czasu, żeby wrócić do formy sprzed kontuzji. Turniej w Segowii był dla "Jerzka" próba generalna przed występem w igrzyskach w Rio.