"Super Express": - Po wielu latach przestał pan być polską rakietą numer 1. Jest nią teraz Jurek Janowicz. Nie myśli pan sobie, że trzeba się spiąć i pokazać młodemu, gdzie jego miejsce w szyku?
Łukasz Kubot: - Zawsze powtarzałem, że nie czuję się polskim numerem 1. Po prostu byłem najwyżej w rankingu, bo miałem możliwość zdobywania punktów w różnych turniejach. A jeżeli chodzi o Jurka, to życzę mu jak najlepiej. Nie tylko jego gra, ale również wyjątkowa osobowość przyciągają ludzi na korty, więc jego sukcesy to wspaniała sprawa dla polskiego tenisa.
- Zaskoczyło pana to, jak szybko Janowicz wdarł się nagle do pierwszej "30" rankingu?
- To, że się w niej znalazł, nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Ale sukcesu w Paryżu nikt się chyba nie spodziewał, ani ja, ani nawet on. Przy tej technice gry, agresji na korcie i pewności siebie może zajść naprawdę daleko. Ludzie boją się z nim grać. A nasza reprezentacja w Pucharze Davisa tylko na tym korzysta.
- Słowenię ograliście, a RPA, z którą zagracie w kwietniu, też jest z pewnością w zasięgu. Polska drużyna już dawno nie była tak silna...
- Zgadzam się. Te doświadczenia, które zebraliśmy przez ostatnie lata, zaczynają owocować. Wierzę, że grając w optymalnym składzie, jesteśmy w stanie zagrozić każdej drużynie na świecie.
- W 2010 roku był pan już na 41. miejscu w rankingu. Wtedy kolejnym celem była pierwsza "30". Czego zabrakło?
- Każdy generał jest mądry po wojnie. Nie ma co gdybać. Skończyłem 30 lat, mam coraz więcej doświadczenia i głęboko wierzę, że najlepsze cały czas przede mną. Miniony sezon był dla mnie bardzo trudny przez problemy ze sprzętem. Od wielu lat grałem rakietami Fischera, ale ta firma nagle zbankrutowała. Wtedy zmieniłem rakiety na Donnaya, ale kiedy już zacząłem się do nich przyzwyczajać... te też zostały wycofane z produkcji. Gram teraz rakietami marki Babolat. To zupełnie inny sprzęt niż ten, z którego korzystałem do tej pory, cały czas się z nim zapoznaję.
- Po ważnych zwycięstwach zawsze tańczy pan na korcie kankana. Kiedy zobaczymy Łukasza Kubota tańczącego po awansie do pierwszej "30"?
- Myślę, że to kwestia czasu (śmiech).