To był najlepszy rok w jej karierze. Wygrała trzy turnieje, awansowała do pierwszej dziesiątki rankingu, na kortach zarobiła ponad 3 miliony złotych, a od sponsora dostała auto za kolejne ćwierć miliona. - Było tak dobrze, że w sylwestra nie będę sobie żałowała szampana - zdradza nam Agnieszka Radwańska (19 l.).
To będzie pierwszy prawdziwy sylwester w życiu Agnieszki. Przez ostatnie dwa lata nadejście nowego roku świętowała albo w samolocie, albo na turnieju, z dala od przyjaciół. No i wcześniej była... za młoda, by wypić o północy szampana. - Teraz się napiję - zapewnia. - Zdrowy tryb życia to jedno, a toast za pomyślność w nowym roku to drugie. Nie zamierzam się upijać do nieprzytomności, ale kieliszek lub dwa na pewno wypiję.
A jest za co wypić. W 2008 roku Agnieszka z "młodej zdolnej" zmieniła się w gwiazdę światowego tenisa. Tylko ona i liderka rankingu Jelena Janković (23 l.) dotarły do 4. rundy wszystkich imprez wielkoszlemowych.
- To był naprawdę wspaniały sezon - podsumowuje Isia. - Przez prawie cały rok udało mi się utrzymać równą wysoką formę.
Właśnie dzięki temu Agnieszka dotarła na rewelacyjne 9. miejsce na świecie, najwyższe w historii polskiego tenisa (Wojciech Fibak najwyżej był na 10. pozycji).
- Trudno jest awansować tak wysoko, ale jeszcze trudniej jest się utrzymać w czołówce - uważa Isia. - Dlatego nie nastawiam się na kolejny wielki skok w rankingu. Powiem szczerze: będę naprawdę szczęśliwa, jeśli 2009 rok też zakończę w czołówce. To mój cel.
Isia zgromadziła w 2008 roku 2285 punktów za dwa ćwierćfinały i dwie 4. rundy w turniejach wielkoszlemowych, trzy wygrane imprezy i pozostałych kilkanaście startów.
- Co najmniej tyle punktów chcę zdobyć w nowym roku. Najlepiej by było dwa razy po 1000 za zwycięstwo w Wielkim Szlemie i 300 za jakiś mniejszy turniej - śmieje się.
Pierwszy krok w tym kierunku Agnieszka zamierza zrobić już na początku roku. 5 stycznia wylatuje do Australii, gdzie zagra w Sydney, a tydzień później (19.01) w Australian Open.
- Cel minimum to czwarta runda, ale nie mam nic przeciwko finałowi lub zwycięstwu. To bardzo specyficzny turniej, nigdy do końca nie wiadomo, w jakiej kto jest formie - tłumaczy. - Trzeba przejść trzy rundy i doczekać do drugiego tygodnia turnieju. Wtedy wszystko może się zdarzyć.
Na sukces w Australian Open Isia ciężko pracuje. Nawet dziś zamiast szykować się do zabawy sylwestrowej u fryzjera i manikiurzystki jak przeciętna 19-latka, będzie miała dwa treningi tenisowe i jeden ogólnorozwojowy.
- Bo taką całkiem przeciętną 19-latką to ja chyba nie jestem - mówi, wsiadając do swojego mercedesa CLS 320.