Agnieszka Radwańska jest już w Australii. W poniedziałek rozpocznie grę w bardzo silnie obsadzonym turnieju w Sydney. To jedyny sprawdzian przed Australian Open (od 18 stycznia). Isia zdradza, że jest w dobrej formie.
- Mój cel minimum to ćwierćfinał, nie wypada mi mierzyć niżej, jestem zawodniczką z pierwszej dziesiątki rankingu - mówi wprost i twierdzi, że nie wraca myślami do ubiegłorocznej wpadki. - Zdarzyło się i już. Nie ma tenisistek, które nigdy nie odpadają w pierwszej rundzie. Co mam powiedzieć? Więcej się nie zdarzy. Agnieszka dwa poprzednie sezony zakończyła na 10. pozycji w rankingu. Teraz mierzy o kilka miejsc wyżej. Chce też poprawić swoje najlepsze wielkoszlemowe osiągnięcia (dwa razy ćwierćfinał Wimbledonu i raz Australian Open). Być może już teraz, w Melbourne.
- Wiem, że stać mnie na to. Mierzę wysoko, bo tylko w ten sposób można coś osiągnąć. Cel na ten sezon? Finał wielkiego szlema - nie ukrywa polska tenisistka, dla której ubiegłoroczna wpadka z Australii może mieć teraz pozytywne skutki. - Nie bronię w Melbourne żadnych punktów, a to oznacza, że każdy wygrany mecz daje mi mnóstwo punktów. Dziewczyny, które są przede mną, bronią punktów za ćwierćfinał, półfinał.
Dla Agnieszki występ w Australii to nie tylko okazja do zdobycia punktów i zarobienia pieniędzy. Isia w Melbourne zamierza kontynuować rozmowy z agencją menedżerską Octagon, która pomaga tenisistom w podpisywaniu kontraktów sponsorskich i reklamowych. Z usług Octagonu korzystają między innymi Nadia Pietrowa, Daniela Hantuchova, Fernando Verdasco i Juan Carlos Ferrero. Niewykluczone, że do tego grona gwiazd, zarabiających krocie na reklamach, już wkrótce dołączy Agnieszka Radwańska.
- Prowadzimy rozmowy, ale na razie trudno powiedzieć, co z tego wyniknie - zdradza nam Isia, która do tej pory zarzekała się, że nie będzie korzystać z usług agencji. - Nie chcę nic więcej mówić na ten temat, żeby nie zapeszyć.