- Trzeba patrzeć do przodu, na tym polega piękno tenisa - filozoficznie stwierdziła Rosjanka, która zaczęła mecz bardzo słabo i nie mogła potem wrócić do swojego równego rytmu.
Tymczasem Greta Arn przyznała, że kiedy zwietrzyła szansę odprawienia murowanej faworytki, zaczęła się... trząść z nerwów.
- Pomyślałam: mój Boże, to nie do wiary, zaraz mogę wygrać z Marią Szarapową! - opowiadała uszczęśliwiona Węgierka, dla której to życiowy sukces.