Tak Sabalenka przeżyła śmierć byłego partnera
Informacje o śmierci Konstantina Kołcowa gruchnęły jak grom z jasnego nieba tuż przed startem prestiżowego turnieju WTA 1000 w Miami. Były hokeista i trener w przeszłości spotykał się z Aryną Sabalenką, ale w chwili tragedii para nie była już razem. Początkowo śmierć Kołcowa była owiana tajemnicą, lecz później, jak przekazał portal O2, powołujący się na amerykańską policję, potwierdzono, że Białorusin odebrał sobie życie. Takie wydarzenie nie mogło pozostać obojętne dla Aryny Sabalenki, która wówczas przygotowywała się do startu w Miami.
Choć wydawało się, że wiceliderka rankingu WTA może nawet zdecydować się na wycofanie z turnieju, to stało się inaczej. Aryna Sabalenka zagrała z Paulą Badosą w 2. rundzie i wygrała 6:4, 6:3, ale już w 3. rundzie była gorsza od Anheliny Kalininy, której uległa 4:6, 6:1, 6:1. Po kilku tygodniach trener Białorusinki, Anton Dubrow, postanowił wyjawić w rozmowie z „L'Equipe”, jak Sabalenka odczuła całą sytuację.
Trener 2. rakiety świata wszystko opowiedział
Trener Aryny Sabalenki przyznał, że śmierć Kołcowa mocno się na niej odbiła, a gra w tenisa miała pomóc jej nie myśleć o całej sytuacji. – To nie było łatwe, Aryna przeszła przez coś bardzo trudnego. Nie można tego oddzielić od tenisa, ale jednocześnie chodziło o to, by wtedy odłożyć to na bok i skoncentrować się na tenisie, który może działać jak lekarstwo. Kiedy wychodzisz na kort i wiesz, co robić, nawet jeśli jesteś sfrustrowany, to może ci to dać takie poczucie ozdrowienia. I dla niej bycie na korcie było takim lekarstwem, była cały czas w ruchu – wyjaśnił Dubrow.
Białorusin wyjawił też, że Sabalenka wciąż nie doszła do siebie w pełni po tej sytuacji. – Niezależnie od tego, co przechodzisz w życiu, chodzić o to, by robić proste rzeczy, ruszać się. Jakieś wędrówki, jazda na rowerze czy pływanie. Ciało i umysł są zawsze połączone. W sztabie staramy się wspierać Arynę i staramy się do niej podejść jak najlepiej, by mogła w pełni skoncentrować się na tym, co ma do zrobienia. Nie doszła do siebie na 100 proc., ale już radzi sobie znacznie lepiej – dodał.