Iga Świątek rozpoczyna obronę tytułu w Indian Wells. W sobotę w 2. rundzie zagra z Amerykanką Claire Liu. W Indian Wells liderce rankingu WTA towarzyszy już trener Tomasz Wiktorowski, którego nie było w Katarze i Dubaju, gdzie tenisistka walczyła w minionych tygodniach. Iga w sprawach taktycznych mogła oczywiście liczyć na jego porady za pośrednictwem telefonu czy internetowych komunikatorów, ale nieobecność jej szkoleniowca na Bliskim Wschodzie wywołała wśród kibiców i tak spore emocje. Tomasz Wiktorowski o tym i innych sprawach rozmawiał w Indian Wells z Marcinem Cholewińskim, wysłannikiem "Super Expressu".
"Super Express": Właśnie poznaliśmy rywalkę Igi Świątek w 2. rundzie Indian Wells. Czy dla was miało większe znaczenie, z kim Iga zagra?
Tomasz Wiktorowski: Zawsze ma to jakieś znaczenie. I zawsze niezależnie od tego z kim Iga gra i w której rundzie, staram się obejrzeć mecz rywalki na żywo, a jeżeli nie ma takiej możliwości, oglądam z odtworzenia ostatnie mecze na danej nawierzchni. I zawsze się przygotowujemy, niezależnie od tego, czy jest to zawodniczka z pierwszej piątki, dziesiątki czy z pierwszej setki. Nawet trudniej czasami jest z tymi, które są dalej, bo często prezentują przyzwoity, dobry albo bardzo dobry poziom, a de facto ich nie znamy i nie trenujemy z nimi. Dlatego nawet czasami przed meczem z taką teoretycznie łatwiejszą rywalką, trzeba więcej czasu poświęcić, żeby opracować plan na mecz.
- Igi nie trzeba specjalnie mobilizować na te pierwsze mecze?
- Nie ma czegoś takiego u Igi jak rozprężenie. Ona już na treningach, im bliżej do meczu, tym bardziej okazuje dodatkową koncentrację, przygotowując się do turnieju. Ja dostarczam informacje o danej przeciwniczce, które można wykorzystać w trakcie meczu. Natomiast naszym podstawowym celem jest zaprezentowanie w meczu tego, co potrafi Iga, jej tenisa na najwyższym poziomie i dopasowanie go do realiów, w których aktualnie jesteśmy. Bo każde miejsce jest inne, piłki i warunki są inne i to też jest bardzo istotne. Na pewno im bliżej do meczu, tym pozom koncentracji Igi zawsze rośnie.
- Rozmawiałem z kilkoma zawodniczkami z Top-10 i większość powiedziała, że największą zaletą Igi Świątek i tym, co chciałyby wziąć z jej tenisa, jest jej ruchliwość, świetne poruszanie się po korcie. To faktycznie jej najgroźniejsza broń?
- Tak, jest to bardzo duża broń. I w pewnych określonych sytuacjach to jest jej przekleństwo, ale nie będę tu zagłębiał się w szczegóły, gdzie mamy problem, jeżeli chodzi o zbyt dużą energię wkładaną w poruszanie się na nogach. Natomiast na pewno jest to bardzo duża broń Igi i zawsze podkreślam, że presję na rywalce wywiera się zarówno w ataku jak i w obronie. Jeżeli atak jest dostrojony, odpowiednio ukierunkowany i rozsądny, a obrona jest agresywna, to wtedy mamy wszystko, co potrzeba. Obrona agresywna - być może te słowa dla niektórych się wykluczają, ale chodzi tu o wywieranie presji na rywalce, zawężanie pola gry, takie krycie kortu, które powoduje bardziej ryzykowną grę przeciwniczki, co owocuje błędami i daje punkty Idze.
- Jak Iga się czuje? Długo zmagała się z infekcją i tutaj też widać było, że jeszcze kaszle.
- Te infekcje chyba teraz takie są, że się przeciągają. Symptomy tego przeziębienia z Bliskiego Wschodu jeszcze są, natomiast nie zwracałbym chyba na to większej uwagi.
- A jak Iga zniosła te dwa turnieje w Katarze i Dubaju bez trenera, a właściwie to z trenerem na odległość? Czy teraz widać, że potrzebowała twojego wsparcia i rad w bezpośrednim kontakcie?
- To chyba pytanie do niej. A z mojej perspektywy to zniosła to tak samo jak Stuttgart czy Ostrawę w zeszłym roku. Nie jest tak, że cały czas wszyscy musimy być razem. W grudniu w okresie przygotowawczym, w Dubaju i potem w Australii spędziliśmy razem mnóstwo czasu, a to są łatwiejsze i też trudniejsze czy gorsze momenty, takie normalne życie. Czasami też dobrze jest odpocząć. Ja miałem swoje prywatne kwestie, które musiałem załatwić i które nie mogły czekać. Zbiegło się to w zasadzie z tym wyjazdem. Myślę, że to, że musiałem załatwić kilka spraw i to, że daliśmy sobie trochę czasu i miejsca, wszystkim dobrze zrobi. W życiu to nawet w bliskich relacjach pomaga, a co dopiero w takich intensywnych, jakie my mamy, gdzie trzeba czasami coś wymóc, czegoś przypilnować, czasami 500 razy powtórzyć. To wszystko powoduje, że czasem fajnie od siebie odpocząć i myślę, że to jest praktykowane przez większość teamów.
- Pogoda w Indian Wells zmienia się. W dzień jest gorąco, ale wieczory są dosyć chłodne. Iga powiedziała mi, że wykorzystuje tutaj doświadczenie trenera.
- Cieszę się, że tak powiedziała. Nie walczymy tutaj z parametrami, których nie możemy zmienić. Nie mamy wpływu na to, jaka jest temperatura, ale wiemy, jaka może być i jak wpływać będzie na parametry techniczne gry. Dlatego staramy się dostrajać odpowiednio w zależności od tego, w jakiej porze dnia Iga gra. Teraz prawdopodobnie temperatura wzrośnie, więc wilgotność z 30-40 procent spadnie do 5-10. To są diametralnie inne parametry. Kiedy chce się uzyskiwać wysoki poziom gry, dużą prędkość piłki i jednocześnie chce się ją kontrolować, trzeba się dostosowywać do tych warunków. Zmieniamy naciąg, siłę strun. Trochę też trzeba zmienić sposób grania w zależności od temperatury, więcej energii włożyć w rotację, kontrolę, trochę mniej w prędkość. To wszystko jest umiejętność dostosowania się do warunków i zagrania w nich optymalnego tenisa, najlepszego w danym momencie. Nie można wymagać od siebie tego, co się grało w innym miejscu, bo zmieniają się piłki i warunki. Tylko wymiary kortu są zawsze takie same. Jeżeli oczekujemy zawsze tego samego, to z reguły kończy się to źle.
- Jakie są tutaj piłki?
- Dosyć tępe i mało dynamiczne. Dość szybko łapią objętość, więc trzeba dokładać sporo rotacji. To wszystko wymaga specyficznego podejścia i pracujemy nad tym, żeby wszędzie grało nam się po prostu optymalnie.
- Jaka jest największa słabość Igi?
- To nie jest chyba czas i miejsce, żeby wytykać słabości, zwłaszcza własnej zawodniczce.
- A nad czym głównie teraz pracujecie?
- Nad wszystkim (śmiech).
- To może krótkie podsumowanie. W grudniu minął rok, od kiedy razem pracujecie.
- Podsumowywać będziemy, jak przyjdzie na to czas. Jesteśmy w trakcie naszej drogi i mimo tego, że zataczamy drugą pętlę, to tak naprawdę cały czas staramy się iść do przodu. Tu nie ma powtarzania czegoś. Zawsze trzeba patrzeć do przodu. Tak samo jest ze zdobywaniem punktów i kwestiami techniczno-taktycznymi. Na podsumowania jeszcze przyjdzie czas i mam nadzieję, że nie wkrótce.
- Iga powiedziała, że kiedy rok temu wygrała kilka turniejów, pomyślała wtedy, że przyszedł moment, kiedy będzie mogła cieszyć się na korcie większą swobodą i wolnością. Teraz wie, że to tak nie działa, bo ciągle pojawia się presja.
- Tak, presja jest cały czas, bo zawodnicy ciągle chcą coś sobie udowadniać i stawiają sobie kolejne cele. Oni czasami myślą, że skoro coś wydarzyło się w zeszłym sezonie, to w tym powinno się tym bardziej wydarzyć. Ale to nie do końca tak jest. To co się zdobyło, nikt tego nie zabierze, to są tytuły i doświadczenie, które mamy, ale jedziemy dalej. Tylko ten sposób myślenia działa, aczkolwiek wiem, że łatwo jest to powiedzieć, a ciężko jest to wdrożyć. Iga wie doskonale, jak należy myśleć i jak sobie radzić w różnych sytuacjach. Często rozmawia na ten temat. Ale mimo wszystko natura ludzka jest taka, że różne wątpliwości musimy sobie rozwiewać i coś sobie udowadniać. Teraz w zależności od tego, jak będziemy przechodzić przez kolejne wyzwania, takie będziemy mieli wyniki. Mimo tego, że te wyniki z zeszłego roku wskazują na to, że powinno być dobrze albo bardzo dobrze. Może tak będzie, mam nadzieję. Robimy wszystko, żeby tak było, ale nie patrzymy wstecz. Wyciągamy wnioski, uczymy się na błędach, ale idziemy cały czas do przodu, nie bronimy tego co było, bo jeżeli w ten sposób będziemy myśleć, to będzie nam to generowało dodatkową presję. Poza tym dziewczyny, które są w tourze, już Igę znają, trenowały z nią, ich trenerzy oglądali jej mecze. Jest trochę trudniej. To wszystko powoduje, że jesteśmy w innym punkcie niż wcześniej.
- Niedługo minie rok, od kiedy Iga została liderką rankingu. Spodziewałeś się, że tak szybko wejdzie na szczyt i zbuduje tak dużą przewagę?
- Ja spodziewam się tylko tego, co jest w najbliższej przyszłości. Staram się myśleć tylko o tym, na co mam rzeczywiście wpływ. Natomiast jak zaczynaliśmy pracę, to na głos zaczęliśmy mówić, że chcemy tego, wierzymy i że zrobimy wszystko, żeby Iga była numerem 1. Ale nie stawiamy sobie żadnych celów wynikowych w określonym czasie. Stawiamy sobie za cel, żeby być jak najlepiej przygotowanym, zdrowym i żeby zrobić swoją robotę jak najlepiej.
Rozmawiał w Indian Wells Marcin Cholewiński
Taylor Fritz naprawdę powiedział to o Idze Świątek! Tego Amerykanin najbardziej zazdrości Polce