Już po losowaniu było wiadomo, że droga Świątek w Australii nie będzie usłana różami. W meczu otwarcia Polka namęczyła się z Jule Niemeier (6:4, 7:5), ale następnie przyszły dwa łatwiejsze spotkania z Camilą Osorio (6:2, 6:3) i Cristiną Bucsą (6:0, 6:1). Prawdziwym testem miał być pojedynek czwartej rundy z Jeleną Rybakiną. 25. tenisistka światowego rankingu wygrała zeszłoroczny Wimbledon, za który nie otrzymała jednak punktów w związku z brakiem udziału tenisistów z Rosji i Białorusi, przez co już tak wcześnie wpadła na Świątek. Polka niestety oblała ten sprawdzian, a zawodniczka z Kazachstanu drugi raz w krótkim odstępie czasu wygrała ze światową "jedynką". W Wigilię ograła ją w pokazowym turnieju World Tennis League w Dubaju, a teraz zatrzymała 21-latkę w Australian Open. Niedzielny mecz był wyrównany, ale to Rybakina zagra w ćwierćfinale z Jeleną Ostapenko, czego bardzo żałuje zarówno Świątek, jak i jej trener.
Trener Igi Świątek nie mógł ukryć rozczarowania. Wytknął tenisistce braki
Tomasz Wiktorowski przyznał, że już wejście w mecz było złe. W rozmowie z "Polskim Radiem" zauważył, że dobry początek pozwala tenisistce na spokojniejszą grę, jednak starcie z Rybakiną zaczęło się od przełamania serwisu Igi. Późniejsze odłamanie na niewiele się zdało, a w drugim secie Polka roztrwoniła przewagę 3:0. Zdaniem jej trenera zawiodło nastawienie, a Świątek nie była tego dnia sobą.
- Nie widziałem decyzji, aby niezależnie, co się będzie działo, podbiec do każdej piłki. Wydaje mi się, że 2-3 piłki były w zasięgu Igi, a ona do nich nie dotarła. (…) Na tyle, na ile znam Igę wiem, że przy swoim najlepszym nastawieniu, do takich piłek by doszła - stwierdził były szkoleniowiec Agnieszki Radwańskiej. - Zabrakło prostej, nawet prymitywnej walki, zawzięcia, pójścia do każdej piłki. Wtedy kort się zawęża, rywalka nawet podświadomie też zaczyna podejmować większe ryzyko - dodał. Ta porażka nie sprawi jednak, że dojdzie do rewolucji we współpracy z tenisistką, ale jest "sygnałem, którego nie można lekceważyć".