Łukasz Kubot i Marcelo Melo to jedna z największych niespodzianek tegorocznego Wimbledonu. Nie byli w gronie faworytów do zwycięstwa w turnieju, tymczasem przez kolejne rundy idą jak burza. I awansowali do wielkiego finału! Ale półfinałowe starcie z parą Henri Kontinen/John Peers było równie dramatyczne, co... mordercze i wyczerpujące.
Zawodnicy grali aż pięć setów, z czego ostatni zakończył się wynikiem 9:7 dla polsko-brazylijskiego duetu. Cały mecz trwał grubo ponad trzy godziny, ale zarówno Kubot, jak i Melo z pewnością stwierdzą, że warto było zostawić na korcie tyle zdrowia i nerwów, by osiągnąć taki sukces. Przed nimi jednak jeszcze jeden mecz. Ten najważniejszy. W sobotę w finale imprezy ich rywalami będą Chorwat Mate Pavić i Austriak Oliver Marach.
Półfinałowe starcie było wyczerpujące, ale obaj zwycięzcy znaleźli w sobie siły, by cieszyć się z wygranej. Tuż po ostatniej wymianie najpierw rzucili się sobie w ramiona, a po chwili Kubot zrobił to, do czego przyzwyczaił kibiców po wygranych meczach - zatańczył kankana! Oby okazję miał też po ostatnim meczu na tegorocznym Wimbledonie.