- Ta noga boli, przeszkadza w grze - poskarżyła się Agnieszka, która grała z ogromnym bandażem na prawym udzie.
- Ja wiem, że cierpisz. Wiem, że cię boli. Ale nie ma chwały bez cierpienia! Muguruza też już jest wyczerpana i plączą jej się nogi. Staraj się grać tak, żeby bolało jak najmniej. I nic jej nie pokazuj, że ta noga boli i ci przeszkadza! - motywował podopieczną Wiktorowski.
ŁZY SZCZĘŚCIA RADWAŃSKIEJ. GALERIA Z FINAŁU
Pomogło. Dzielna Agnieszka zacisnęła zęby, mimo bólu i zmęczenia znów zachwyciła świat tenisową magią. Jej mecz z Muguruzą był prawdziwym horrorem, bo we wszystkich trzech setach Polka roztrwoniła wysoką przewagę. Ale ważne, że ostatnie słowo należało do niej - wygrała 6:7(5), 6:3, 7:5, rewanżując się silnej Hiszpance za przykrą porażkę w półfinale Wimbledonu i trzy inne przegrane mecze w tym sezonie.
- Agnieszka pokazała, dlaczego nazywam ją panią profesor - doceniła klasę Polki Muguruza.
Wielką niewiadomą było, czy Isia po tak wyczerpującym półfinale zdoła się pozbierać i już następnego dnia powalczyć w finale z Kvitovą.
- Moja noga jest już bardzo zmęczona. Potrzebuję nowej! - żartowała Radwańska. - Cóż, w ostatnich tygodniach rozegrałam bardzo dużo meczów. Ale mam nadzieję, że w finale znów będę w stanie pokazać swój najlepszy tenis. Na pewno przyda się kolejny duży bandaż na udzie. Znów będę przypominać mumię - dodała ze śmiechem.
W finale obie - i Polka, i Czeszka - zmagały się z kontuzjami. Kvitovej też przeszkadzał ból uda. Lepiej tę próbę charakteru wytrzymała Agnieszka.
- W najważniejszych momentach podejmowałam najlepsze decyzje - stwierdziła Isia po wygranym 6:2, 4:6, 6:3 finale.
- Agnieszka jest jak niekończąca się opowieść. Kiedy z nią grasz, piłki ciągle wracają na twoją stronę - komplementowała Polkę Czeszka.