Malwina Kopron, rzut młotem

i

Autor: CYFRA SPORT Malwina Kopron to jedna z zawodniczek, które wystartują na MŚ w lekkoatletyce

Malwina Kopron po zdobyciu brązowego medalu MŚ: Chcę być najlepsza na świecie

2017-08-08 12:56

Prowadziła po pierwszej kolejce. Finał rzutu młotem w londyńskich MŚ skończyła jako brązowa medalistka z wynikiem 74,76 m. Niespełna 23-letnia Malwina Kopron wdarła się do światowej elity. Rzucania młotem uczył jej dziadek, Witold Kopron (69 l.). W latach 2012-16 prowadził ją wychowawca mistrzów, Czesław Cybulski. Bez wielkich sukcesów. Rok temu wróciła do zajęć z dziadkiem.  

Super Express: - Czy wyobrażała sobie pani taki syzbki efekt?
Malwina Kopron: - Tak i mówię to otwarcie. Wiedziałam, że mogę rzucić bardzo daleko. Mój medal na pewno nie jest przypadkowy, bo jest efektem ciężkiej pracy, nie mniej niż 11 treningów tygodniowo w zimie. Postawiliśmy głównie na technikę, a ćwiczenia w siłowni były dodatkiem. Poprzednio miałam trening rozpisany dla zawodniczek, które rzucają siłowo, a nie technicznie - jak ja. A w przyszłych sezonach będzie jeszcze lepiej.

- Czy odchodząc od trenera Cybulskiego zrobiła pani przykrość dziadkowi?
- Bardzo było przykro i jemu i mnie. A po miesiącu byłam gotowa wracać do domu. Dziadzio czekał na mnie aż wrócę z Poznania. Szkoda, że nie zrobiłam tego przed igrzyskami w Rio, bo mogło się skończyć tym, czym... skończyło się tutaj (śmiech).

- Ma pani jakiś wzór w rzucie młotem?
- Na pewno jest nim Anita Włodarczyk. Podziwiam jej luz w barkach. Sama będę dążyć do tego samego. Ale jeszcze bardziej mi odpowiada technika Pawła Fajdka i wzoruję się na niej.

- Planuje pani zostać kiedyś numerem jeden młota kobiet?
- Naturalnie i do tego dążę. Niech Anita się trzyma jak najlepiej, a ja mam nadzieję, że będę deptać jej po piętach. Ale szansa przyjdzie chyba dopiero po jej zakończeniu kariery. Bo osiemdziesiąt metrów to naprawdę kosmos. Na razie chciałabym rzucić 77 metrów w przyszłym roku, a może jeszcze i tym.

- I zostać następczynią Anity?
- Wolałabym, żeby zapamiętano mnie jako Malwinę. Nie chciałabym też przyćmić Anity, bo kosmosem jest to, co ona wyprawia z młotem. Chciałabym „tylko” być najlepsza na świecie. Dajcie mi jej luz w barkach, a będę najlepsza.

- Pani cechy jako młociarki?
- Zaleta to wytrwałość oraz przyspieszenie, bo jestem zawodniczką dynamiczną. No i technika, bo w tym roku nie wypadam z koła ani nie przewracam się w nim. A wadą jest to, że za bardzo się spinam, kiedy za bardzo chcę. Wtedy traci się cały rytm, zaczyna się szarpanie. I w finale po pierwszej kolejce było właśnie tak: wiele myślenia, co jeszcze poprawić, jak zrobić idealnie. Zamiast po prostu luźno rzucać.

- Czy miotanie żelastwem jest przyjemne?
- Tak. Od tego roku uwielbiam to robić. Znowu wróciła mi chęć.

Najnowsze