Robert Kubica w ostatnim czasie testował dwukrotnie swoje możliwości w bolidzie Formuły 1 z 2012 roku. Tegoroczna konstrukcja jest znacznie mocniejsza i trudniej się prowadzi. Przed 32-latkiem poważny sprawdzian. Na Węgrzech, w testach po Grand Prix, pojedzie najnowszym modelem R. S. 17. Wielu kibiców i ekspertów uznało, że to jasny sygnał - jeśli krakowianin poradzi sobie z maszyną, to pojedzie w wyścigu już pod koniec sierpnia, gdy stawka zawita na tor Spa w Belgii. Takim opiniom stanowczo zaprzeczył szef francuskiej stajni. - Mogę zdradzić, że Jolyon Palmer (Brytyjczyka miałby zastąpić Kubica - przyp. red.) pojedzie w Grand Prix Belgii. Plan jest taki, by został w zespole do końca sezonu - ostudził nastroje Cyril Abiteboul.
Szef Renault robi miejsce dla Kubicy? "Szukamy opcji na 2018 rok"
Słowom tym nie wierzą eksperci. - Nie wkładaliby Kubicy do tegorocznego samochodu, gdyby nie mieli pomysłu z zakontraktowaniem go jeszcze w tym roku. Przecież wystarczy cofnąć się w czasie i przypomnieć sobie, co mówili wcześniej. To nie był wymysł mediów. Po pierwszym teście mówiło się, że to jednorazowa akcja, że nie będzie kolejnego testu i co? Nadszedł drugi test - powiedział Stephen Camp z brytyjskiego pisma "Read Motorsport". Dziennikarz przypomniał także o słowach szefów Renault, którzy długo zaprzeczali, jakoby Robert Kubica miał nie sprawdzać się w testach po GP Węgier. - Mówili, że go nie będzie. I co? Za chwilę zobaczymy go w samochodzie z 2017 roku - podkreślił.