Tomasz Wiktorowski przed Rio 2016: Agnieszka Radwańska musi pobudzić ciało

2016-08-06 10:31

Agnieszka Radwańska (27 l.) i jej trener Tomasz Wiktorowski liczyli na to, że krakowianka pierwszy mecz w Rio zagra w niedzielę i dzięki temu będzie miała więcej czasu, żeby dojść do siebie po ekstremalnie długiej i ciężkiej podróży. Nic z tego. Polska tenisistka zmierzy się z Chinką Saisai Zheng (nr 64 WTA) już w sobotę. - Teraz Agnieszka musi dostarczyć swojemu organizmowi impulsów, żeby je pobudzić i wyjść z tego "zamulenia" - mówi Wiktorowski.

- Jak samopoczucie Agnieszki Radwańskiej po tej koszmarnej podróży z Nowego Jorku do Rio?
Tomasz Wiktorowski: - To były naprawdę trudne 52 godziny spędzone w samolotach i na lotniskach. Podróż z Nowego Jorku do Rio przez Lizbonę to historia, o której wcześniej nie słyszałem. Jeden spóźniony samolot spowodował lawinę nieszczęść. Było strasznie dużo niedomówień i nerwów, nie było wiadomo czy uda się na czas dolecieć. A na koniec jeszcze doszła ta przygoda z alarmem bombowym już w samej wiosce olimpijskiej.
- Z alarmem bombowym?
- Mieliśmy wszystko tutaj zaplanowane, żeby ją płynnie w czwartek w wiosce olimpijskiej odebrać. Jak weszliśmy do strefy, gdzie się wyrabia akredytacje i akurat podjechał autobus z lotniska, wbiegło nagle kilku opancerzonych panów i robot do szukania i rozbrajania bomb. I tak sobie Agnieszka postała w tym autobusie z pół godziny. Potem pojeździli dookoła i wysadzili ich w innym miejscu.
Ale proszę nie pisać, że narzekamy i szukamy usprawiedliwień. Po prostu opowiadam dziwną historię, która się wydarzyła. Trzeba sobie radzić w każdej sytuacji.
- Jak sobie poradzicie?
- Agnieszka powoli dochodzi do siebie. Stara się myśleć pozytywnie, ale wiem, że przez to ile jej ciało przyjęło, umysł też potrzebuje czasu na odpoczynek. Nie oszukujmy się, zawodowy sportowiec nie jest stworzony do siedzenia przez tyle godzin w samolocie. Potrzebowała teraz dwóch dób na regenerację. Niestety przez tę "zakichaną" podróż wyleciały nam trzy treningi, więc było mniej czasu na przyzwyczajenie się do kortu i panujących tu warunków. Kolokwialnie mówiąc, po takiej podróży wpada się w "zamulenie".
- Jak z niego wyjść?
- Na pewno nie można odpoczywać, leżąc. Musi to być inna forma regeneracji. Agnieszka musi dostarczyć organizmowi impulsów, pobudzić je.
- Agnieszka powalczy w Rio nie tylko w singlu, ale i w mikscie. Kto będzie jej partnerem - Kubot czy Matkowski?
- Decyzja już zapadła, ale Agnieszka postanowiła wstrzymać się z jej ogłoszeniem. Ma czas do wtorku. Obaj nasi debliści mają duże i zbliżone umiejętności. Moim zdaniem ważna będzie tutaj chemia między partnerami, musi być jak najlepsza. I z "Matką" i z Kubotem Agnieszka dogaduje się świetnie. Nie ma co się śpieszyć z ogłoszeniem tej decyzji, bo może coś jeszcze się wydarzy.
- Agnieszka w ostatnim czasie zaczęła dużo słabiej serwować. Z czego to wynika?
- W sezonie zawsze zdarzają się takie przejściowe problemy. Nie postrzegamy tego jako coś poważnego. Chodzi o podrzut piłki. Musimy nad tym popracować i niestety będzie to wymagało więcej czasu i koncentracji.

Najnowsze