"Super Express": - Twoje przygotowania do walki wyglądały inaczej niż wszystkie poprzednie.
Sasun Karapetyan: - Zgadza się, przez 5 tygodni trenowałem w Wielkiej Brytanii, gdzie wszystko robi się bardziej intensywnie. Miałem do dyspozycji bardzo dobrych sparingpartnerów. Są ostrzejsi i bardziej agresywni, lepiej przygotowani wytrzymałościowo. Czuję różnicę.
- Będziecie walczyć w Gliwicach, to teren twojego rywala.
- Co z tego?! Moich kibiców będzie tylu, ilu jego. W Gliwicach mieszkają Ormianie, z którymi mam kontakt, będą na gali. Przyjadą też moi dobrzy przyjaciele z Krakowa. To wyrówna szanse na widowni, a w ringu i tak będzie nas tylko dwóch.
UFC: Dzień z życia Jana Błachowicza! [REPORTAŻ SUPER EXPRESSU]
- Jak podchodzisz do walk z Polakami?
- Z jednej strony wyłaniamy najlepszego, z drugiej wybijamy się wzajemnie. Rywalizacja jest dobra, ale ja niekoniecznie wyjdę na niej najlepiej. Nie jestem urodzonym Polakiem, jestem Ormianinem z polskim paszportem. W przypadku moich walk z Polakami ściany mogą pomagać rywalom.
- Kto stanie w twoim narożniku?
- Trener z Anglii Mark Kent nie może przyjechać, bo ma galę u siebie. W tej sytuacji zastąpi go mój brat Hakob, a pomoże mu trener od przygotowania fizycznego Jacek Kubicki. Będą też Maciej Sulęcki i Norbert Dąbrowski, którzy obiecali, że przyjadą i wskoczą do mojego narożnika. Mocna ekipa, rewelacja.