Artur Szpilka już dwa razy był zmuszony przełożyć walkę z Arkadiuszem Wrzoskiem ze względu na problemy zdrowotne. W tym przypadku potwierdziło się jednak powiedzenie "do trzech razy sztuka". Tylko niewyobrażalny pech na ostatniej prostej mógłby pokrzyżować plany na galę XTB KSW 94. Sam "Szpila" daje z siebie wszystko i zapowiada, że jest zdrowy w stu procentach i nie zmaga się z żadnym urazem. Od pewnego czasu stosuje zresztą nietypową metodę na złapanie energii. Były pięściarz regularnie przechodzi głodówki, których szczegóły mogą wywołać ciarki!
Głodówki Artura Szpilki. Mało kto by wytrzymał
- Robię to od pół roku w każdą niedzielę. Wyjątkiem była Wigilia i Sylwester. Ale i tak było 24 godziny, a normalnie robimy 36 z "Kostką". Nie wyobrażam sobie bez tego, naprawdę. To jest taka zmiana, taka różnica... Kiedyś babcia mówiła: "jedz, jedz, bo nie będziesz miał siły". To jest nieprawda, babciu. Właśnie jak nie jesz, to jest dopiero siła. Ja nawet nie wiedziałem, jaki jesteś produktywny w czasie, kiedy nie jesz. Normalnie jak jesz - śpisz, jesteś zmęczony... Tu masz tyle energii, że to się w głowie nie mieści - wyznał Szpilka w rozmowie z Kanałem Sportowym. Zawodnik KSW regularnie toczy walkę z samym sobą.
- Od 17 zaczyna się oglądanie najlepszych pozycji burgerów w Warszawie. To zawsze. Wszystkie oglądam, a później mówię, na który pojadę. Pierwsze cztery głodówki było tak, że siedzieliśmy z "Kostusiem" i Piotrusiem, bo zaczynaliśmy, i wysyłaliśmy sobie: "ale bym zjadł tego burgera, ale bym zjadł tego burgera". A już teraz w ogóle nie wysyłamy. Po prostu robimy to, wiemy, że to jest dobre. Na drugi dzień to mamy tyle energii, że to się w głowie nie mieści - podsumował 35-latek.