W sierpniu 2020 roku myśli wszystkich kibiców kolarstwa były z Fabio Jakobsenem i jego najbliższymi. Holender podczas finiszu 1. etapu Tour de Pologne w Katowicach wpadł z ogromną prędkością w barierki, zepchnięty przez rywalizującego z nim Dylana Groenewegena. Sprawca karambolu został ukarany 9-miesięczną dyskwalifikacją, ale nie poprawiło to stanu zdrowia Jakobsena. Kolarz zespołu Quick-Step trafił do szpitala w stanie krytycznym i przez kilkanaście godzin znajdował się w stanie śpiączki farmakologicznej. Ostatecznie lekarzom udało się go uratować, a powrót do zdrowia wymagał m.in. operacji plastycznych. Wszystko po to, by w kwietniu 2021 r. wrócić do rywalizacji i błyskawicznie odnieść kolejne sukcesy. Jakobsen został m.in. najlepszym sprinterem Vuelta a Espana 2021 i mistrzem Europy ze startu wspólnego. Holender jest jednym z najszybszych kolarzy w stawce, co sprawia, że na każdym finiszu podejmuje ogromne ryzyko.
Fabio Jakobsen omal nie zmarł na Tour de Pologne, teraz był o włos od dramatycznej powtórki
Dramatyczne sceny z Katowic na zawsze zapisały się w historii Tour de Pologne, jednak Jakobsen stara się o nich nie myśleć. 26-latek ma już za sobą pierwszy występ nowego sezonu, który musiał przypomnieć mu sytuację z Polski. Zawodnik Soudal Quick-Step brał udział w argentyńskim wyścigu Vuelta a San Juan i wygrał w nim drugi etap, jednak podczas ostatniego był o krok od tragedii. Wszystko przez kibica, który na ostatnich metrach uderzył kolarza... telefonem komórkowym!
Na szczęście tym razem Jakobsen utrzymał równowagę i szczęśliwie przekroczył linię mety. Zachowanie kibica odbiło się jednak szerokim echem i ponownie wywołało dyskusję dotyczącą ograniczeń dla fanów podczas kolarskich wyścigów. Holenderski sprinter cudem uniknął kraksy, która mogłaby zakończyć się jeszcze gorzej niż ta podczas TdP 2020.