Jak na to nie spojrzeć, to kolarstwo należy do jednych z bardziej niebezpiecznych sportów. Co prawda zawodnicy są chronieni przez kaski, ale poza tym ich ciała są niemal odkryte na obrażenia, a przecież poruszają się oni na dwóch kołach nierzadko z wielkimi prędkościami. Chyba każdy, kto choć trochę interesuje się tym sportem, pamięta wypadek Jacobsena podczas Tour de Pologne w 2020 roku, a przecież nie brakuje też wypadków śmiertelnych. Bez tragedii obyło się na szczęście i tym razem, ale wypadek Stefana Kuenga podczas mistrzostw Europy wyglądał naprawdę dramatycznie.
Kompletnie rozbity kask, twarz zalana krwią. Kueng może i tak mówić o szczęściu
Do zdarzenia doszło niemal pod sam koniec rywalizacji – około kilometr przed końcem 30-kilometrowej trasy. Kueng mocno skulił się na rowerze, aby zachować jak najlepszą pozycję, jednak zabrakło mu koncentracji i nie zauważył, że zbliża się do barierek odgradzających trasę.
Na powtórkach wygląda to tak, że Kueng do momentu uderzenia nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa, bowiem nie widać, aby choć minimalnie próbował uniknąć zderzenia. 29-latek najpierw uderzył kołem w podstawę barierki, rower odbiło na prawo, a sam zawodnik poleciał w lewą stronę i głową uderzył w barierkę, a później upadł na asfalt.
Ostatecznie udało mu się pozbierać i dojechać do mety, choć wiadomo było, że na dobry czas nie ma już szans. Swój błąd Szwajcar przypłacił także licznymi rozcięciami na rękach oraz twarzy – jak widać na wideo poniżej, które w sieci zamieściła stacja Eurosport, Kuenga uratował kask, który był całkowicie rozbity po całym zdarzeniu. Nawet komentatorzy nie kryli przerażenia. – Fatalnie, fatalna sprawa. (...) Kask ratuje życie Kuenga – słyszymy na nagraniu.