Do fatalnego wypadku doszło 10 czerwca podczas wyścigu weteranów w Koeln. Z relacji wynika, że wjechał w dwóch innych zawodników i upadł na betonowe podłoże. Chwilę później najechał na niego cały peleton. Nie miał żadnych szans na uniknięcie tego zdarzenia. W konsekwencji wypadku Szurkowski doznał obrażeń twarzy oraz uszkodzony został rdzeń kręgowy.
72-latek musi poruszać się na wózku. - Rysiek jest fizycznie bardzo osłabiony. Jego umięśnione od wieloletniej jazdy na rowerze nogi, są teraz strasznie wychudzone, jak moja ręka. Ale ćwiczy, walczy, nie poddaje się - mówił w wywiadzie z "Super Expressem" Andrzej Supron, przyjaciel Szurkowskiego.
Były kolarz od czterech miesięcy przebywa w szpitalu rehabilitacyjnym w Konstancinie-Jeziornie. Ma za sobą dwie operacje kręgosłupa i skomplikowaną operację twarzy. Szurkowski długo utrzymywał w tajemnicy swój stan zdrowia. - Przekonywałem Ryszarda, żeby wcześniej ujawnił, że walczy o zdrowie. Długo nie chciał się zgodzić. Dobrze, że wreszcie się na to zdecydował - dodał Supron.
W rozmowie z reporterem programu "Uwaga TVN" Szurkowski powiedział o postępach w leczeniu. - Jest myślenie pozytywne. Dzisiaj ruszam palcem, jutro może łokciem, pojutrze może drugą ręką i tak dalej. To skrótowo "pojutrze", bo może to być za miesiąc, albo później. O tym się myśli, o tamtym już się nie myśli - wyjawił były kolarz.
Przyznał również, że nie ma do nikogo pretensji o wypadek, bo inni ludzie przeżywają gorsze chwile. - Dzieją się różne ludzkie tragedie, które są pewnie jeszcze gorsze niż moja. Trzeba z tym żyć, trzeba to przyjąć. Może teraz to nie jest wyścig, bo nie ma się co z czasem ścigać, trzeba więcej ćwiczyć i mieć więcej cierpliwości - dodał Szurkowski.