Iwona Arkuszewska-Szurkowska: -Bałam się, że stracę męża

i

Autor: JACEK PRONDZYŃSKI/PRESSFOCUS Iwona Arkuszewska-Szurkowska: -Bałam się, że stracę męża

Żona Ryszarda Szurkowskiego dla SE: Bałam się, że stracę męża [WYWIAD]

2018-11-08 5:00

Po koszmarnym wypadku, dwóch operacjach kręgosłupa i rekonstrukcji twarzy legendarny kolarz Ryszard Szurkowski (72 l.) walczy o powrót do zdrowia. Ruszyła lawina pomocy. - Nie wiem jak dziękować ludziom za wsparcie. Ryszard twierdzi, że nie może zawieść tych, którzy w niego wierzą i zrobi wszystko żeby wrócić do pełnej sprawności - mówi nam żona słynnego mistrza Iwona Arkuszewska-Szurkowska.

"Super Express": - Do wypadku doszło w czerwcu. Dlaczego dopiero teraz zdecydowaliście się państwo ujawnić informacje o stanie zdrowia pana Ryszarda?

Iwona Arkuszewska-Szurkowska: - Jesteśmy skromnymi ludźmi. Nie chcieliśmy się afiszować. A przede wszystkim musiałam chronić męża. Stan zdrowia Ryszarda nie pozwalał na to, żeby zrobił się wokół niego szum. Potrzebował spokoju. Ludzie sobie nie wyobrażają, jak wyglądał po wypadku. Pierwsze trzy tygodnie były straszne…

- Bała się pani, że mąż może umrzeć?

- Po rekonstrukcji twarzy, były chwile, że bardzo się bałam, że go stracę. Trzy dni po trwającej siedem godzin operacji były bardzo ciężkie. Na szczęście w Kolonii byliśmy razem, dlatego od razu po wypadku mogłam być przy nim, czuwać, wspierać, podtrzymywać na duchu. W takich momentach bliskość jest bardzo ważna.

- Pan Ryszard od kilku miesięcy leży w szpitalnym łóżku. Jak to znosi?

- Mąż nigdy się na nic nie skarżył. Nie było nawet momentu zwątpienia. Więcej, czasami jeszcze mnie pocieszał. Oczywiście Ryszard zdaje sobie sprawę, że proces rehabilitacji będzie długi, ale jest cierpliwy. Ma świadomość, że kolejne etapy leczenia trzeba pokonywać małymi kroczkami. Jest bardzo silny. Oboje wierzymy, że jeszcze wsiądzie na rower.

- Jakie są szanse, że wróci do pełnej sprawności?

- Żaden lekarz na świecie nie odpowie na to pytanie. Wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji organizmu. Są osoby, które przez kilka czy kilkanaście miesięcy leżały w łóżku, by po rehabilitacji stanąć na nogi i normalnie funkcjonować. Ale są również przypadki, że początkowo powrót do zdrowia przebiegał planowo, a potem coś się zatrzymało. Ale my jesteśmy optymistami. Musi być dobrze!

- Wiadomo, ile czasu może potrwać rehabilitacja?

- Tego tak naprawdę nikt nie wie. Po zmiażdżeniu rdzenia kręgowego i czterokończynowym porażeniu wszystko zależy od indywidualnych zdolności regeneracyjnych organizmu. Mąż ma już swoje lata. Wiadomo, że u osoby, która jest młodsza regeneracja postępuje szybciej. Plusem jest to, że Ryszard jest sportowcem, do wypadku żył bardzo aktywnie. Mięśnie są przyzwyczajone do wysiłku. Tuż po wypadku w klinice w Niemczech byli zdumieni, że mąż już rusza ramionami. 21 listopada przewieziemy Ryszarda do specjalistycznej kliniki w Kamieniu Pomorskim. Wierzę, że tam, dzięki najnowocześniejszej technologii, stanie na nogi. Korzystając z okazji, chciałabym podziękować wszystkim ludziom, którzy tak spontanicznie zareagowali na apel o wsparcie dla męża. Ryszard powtarza, że musi wyzdrowieć dla rodziny i dla tych wszystkich, którzy chcą mu pomóc i w niego wierzą.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze

Materiał sponsorowany