Na piątym odcinku Touru rozgrywanym pomiędzy Gap a Privas, kończył znowu peleton, a finisz był z grupy. Etap wygrał Belg Wout Van Aert, który pokazał najepsze umiejętności sprinterskie na ostatnich metrach. To jednak nie było najciekawsze w środę w Wielkiej Pętli. Wszyscy mówili tylko o tym, że dotychczasowy lider Julian Alaphilippe popełnił kosztowne wykroczenie i stracił przodownictwo. O co chodziło? O nielegalne... picie napoju.
Odniósł wielki triumf i POPŁAKAŁ się jak dziecko. Wszystko przez ŚMIERĆ ojca
Alaphilippe dostał 20 sekund kary przez to, że pozwolił sobie na skorzystanie z bidonu podanego przez jednego z członków teamu na trasie etapu, ale już na jej ostatnich 20 kilometrach. Tego przepisy zabraniają. Zapis telewizyjny dowiódł, że Francuz sięgał po bidon jadąc na obrzeżu peletonu przy krawędzi szosy. Współpracownik kolarza z grupy Deceuninck-Quick Step podał mu buteleczkę 17 km przed metą. Takie naruszenie reguł Międzynarodowej Unii Kolarskiej UCI kończy się karą czasową i niewielką grzywną finansową.
Po tej decyzji teraz liderem jest Yates, o 3 sekundy przed byłym skoczkiem narciarskim Primożem Rogliciem ze Słowenii.