"Super Express": - Jak zawodnik NBA spędza święta?
Marcin Gortat: - Niestety w rozjazdach. W najbliższych dniach czekają mnie mecze, treningi, spotkania. Nie mam wielkanocnego urlopu.
- Ale pewnie masz jakieś ulubione potrawy wielkanocne...
- Jajka, żurek i biała kiełbasa! Bez nich nie ma świąt! Białą kiełbasę od zawsze pochłaniałem w ogromnych ilościach. W tym roku też będę ją jadł. Mama przysłała mi paczkę z Polski.
Przeczytaj koniecznie: Gortat znalazł wielką miłość
- Uznajesz wyższość świąt wielkanocnych nad Bożym Narodzeniem?
- Raczej nie. Wolę Boże Narodzenie. Przy stole spotyka się cała rodzina i rozdaje się mnóstwo prezentów. A ja lubię być Świętym Mikołajem (śmiech).
- Będziesz malował jajka?
- Nie będę miał na to czasu ani możliwości. Zresztą od siedmiu lat nie chodzę ze święconką. Ale jeśli bym był w Polsce, na pewno bym to robił i w bardziej tradycyjny sposób spędził Wielkanoc. Na pewno bym pomógł mamie w malowaniu jajek.
- Lanego poniedziałku też nie będziesz miał?
- Nie, jestem na to trochę za duży (śmiech). Ale z sentymentem wspominam czasy dzieciństwa, kiedy lało się wodą od rana do wieczora. Teraz już tego nie robię, ale może gdy będę miał własną rodzinę...
- Z czym ci się kojarzą święta wielkanocne w Polsce?
Patrz też: Marcin Gortat: Polsce nigdy nie odmówię
- Z wczesną pobudką, żeby pójść rano do kościoła, z uroczystym śniadaniem wielkanocnym, święceniem koszyczka i z mnóstwem pysznego jedzenia na stole.
- A wymiar religijny tych świąt jest dla ciebie ważny? Jesteś wierzący?
- Tak, wierzę w Boga, jestem katolikiem i chodzę do kościoła, jeśli tylko jest taka możliwość. Rozmawiam z Bogiem, wiara daje mi siłę.
- Jakie masz życzenia do zajączka wielkanocnego?
- Wystarczy mistrzostwo NBA i dużo zdrowia. Resztę już mam (śmiech).