"Super Express": - Dzwonili już do ciebie z PZKosz w sprawie gry w kadrze?
Marcin Gortat: - Tak, kontaktował się ze mną nowy trener reprezentacji, Igor Griszczuk. A prezes Roman Ludwiczuk był przez kilka dni u mnie w Orlando. Dużo rozmawialiśmy. A jest o czym, bo menedżerowie klubów NBA coraz mniej przychylnie patrzą na grę zawodników z Europy w reprezentacjach ich krajów. Chodzi o to, że gracze wracają potem do NBA zmęczeni. Ale ja na pewno będę grał dla Polski, tylko nie wiem jeszcze, kiedy dołączę do kadry. Uzależnione jest to od terminu zakończenia rozgrywek NBA przez Orlando.
Patrz też: Posłuchaj dźwięku auta Marcina Gortata (VIDEO!)
- Z którym z zawodników z drużyny żyjesz najlepiej?
- Z Ryanem Andersonem. Rozumiemy się czasami bez słów i mamy bardzo dużo wspólnych tematów do rozmów. Dogaduję się także dobrze z: Jasonem Williamsem, Vince'em Carterem i Dwightem Howardem.
- Z Andersonem mieszkasz na wyjazdach?
- Nie, bo zawsze mieszkamy sami w pokojach. W NBA nie ma takiego stylu jak w Europie, że mieszka się we dwójkę.
- W co inwestujesz swoje pieniądze?
- Mam różne inwestycje, nie będę się wdawał w detale. Uważam, że jest to najlepszy sposób, bo inwestując w jedną rzecz, ryzykuje się stratą całego majątku. Dużo się na ten temat uczyłem, mam też doradców finansowych z ogromnym doświadczeniem. Dzięki nim moje pieniądze są bezpieczne.
- Skąd się bierze twój optymizm? Niejeden zawodnik by się frustrował, że musi grać w cieniu Howarda.
- Zarabiam bardzo dobre pieniądze i jestem zmiennikiem jednego z czołowych środkowych na świecie, najlepszego w NBA. Dla mnie jest to jak spełniony sen. Nie mogę narzekać. Rozkoszuję się każdą chwilą w NBA.
- Rola rezerwowego niewątpliwie ma zalety, nie łapiesz często kontuzji.
- Tak, bo nie eksploatuję się tak, jak zawodnicy, którzy grają po czterdzieści minut w meczu. Moje kolana i stawy są w dobrej kondycji, na razie mnie nie bolą. Ale nie w tym rzecz, by cieszyć się, że nic mi nie dolega. Za dziesięć lat chcę spojrzeć wstecz i cieszyć się z sukcesów, które odniosłem w NBA.
- Czy zamierzasz w Polsce szukać zawodników, którzy kiedyś pójdą w twoje ślady i zagrają NBA?
- Jak najbardziej. Po to jest Marcin Gortat Camp, by wyszukiwać młode talenty. Chcemy im pokazać, jak wyglądają treningi i gra w NBA. Mam nadzieję, że wśród nich znajdą się tacy, którzy będą mieli determinację, by znaleźć się w światowej czołówce.
- W maju Albert Sosnowski walczy z Witalijem Kliczką o mistrzostwo świata. Tomka Adamka czeka pojedynek z Chrisem Arreolą. Będziesz im kibicował?
- Na pewno, bo lubię boks. Może nawet wyrwę się na jeden dzień z Orlando, by zobaczyć walkę Tomka na żywo.
- Często odwiedza cię rodzina z Polski?
- Rzadko, ale ostatnio przyjechała kuzynka. Nadrabiamy rodzinne zaległości. Są też wspomnienia z dzieciństwa, przy których ciągle się śmiejemy. Kiedy tylko mam czas, pokazuję jej Orlando i okolice.