Na szczęście wstępne oceny lekarzy wskazują, że uszkodzenie nie jest poważne. Jeśli Polak miałby mieć przerwę (pierwszy mecz sezonu Suns grają w poniedziałek), to bardzo krótką.
Gortat w ogóle nie bierze pod uwagę siedzenia na trybunach. - Do diabła, nie! - mówi stanowczo. - Przecież wciąż mam zdrowy lewy kciuk. Nie zamierzam oddać miejsca w składzie - dodaje nasz koszykarz, który jest świadomy, że za jego plecami czai się do skoku na pierwszą piątkę drugi center Phoenix Robin Lopez.
PRZECZYTAJ: Jerzy Kulej w szpitalu, Marcin Gortat modli się za mistrza
Marcin, który grał 25 minut, zachowuje dobry humor. - Z uszkodzonym palcem wolne rzucam lepiej niż ze zdrowym - śmieje się nasz środkowy, który zaczął mecz od kilku dobrych akcji w ataku, a kończył z 14 punktami i 8 zbiórkami na koncie.
Euforii w szeregach Phoenix jednak nie było, bo zespół Denver obnażył słabości obrony Suns. - Czeka nas mnóstwo pracy - przyznał trener Alvin Gentry.