Zawody w Toruniu dla młodych biegaczy ze Szczytna miały być nagrodą po bardzo solidnie przepracowanym obozie świąteczno-noworoczną. Nastolatkowie pojechali tam z nadzieją osiągnięcia dobrego wyniku, a gdy początek zmagań nieuchronnie się zbliżał, rozpoczęli rozgrzewkę. Problem pojawił się w momencie, gdy 14-latek w trakcie przygotowań do startu uszkodził swój numer przyczepiony do koszulki. To rozpoczęło przykre dla niego wydarzenia.
Trener chłopca próbował zrobić wszystko, aby ten nie odbył 200-kilometrowej podrózy na darmo i wystartował w zawodach. Numer na plecach swojego podopiecznego wypisał... kredą. To nie zadowoliło jednak sędziego, który oznajmił, że dziecko nie może wziąć udziału w zmaganiach. - Tych serii na 300 m było około 100, trwało to godzinami. I pan Bukowiecki przez cały ten czas nie domyślił się, że potrzebne są dwa numery? Nie zgadzam się, by całą winę zrzucać na sędziego. Zgoda, regulamin jest bezduszny, ale sędzia musi go przestrzegać. Numery mają być na trwałe przymocowane do koszulki. Przymknąłbym oko, gdyby napisany był na zwykłej kartce. A był nietrwale narysowany kredą - skomentował swoje argumenty rozjemca cytowany przez portal eurosport.tvn24.pl.
Polecany artykuł:
- Apogeum absurdu nastąpiło w momencie, gdy jeden z zawodników z innego klubu zaproponował, że pożyczy naszemu zawodnikowi komplet dwóch numerów, żeby mógł wystartować. Pan sędzia jednak również na to nie wyraził zgody i puścił serię bez naszego biegacza. W przypływie bezsilności nasz zawodnik zalał się łzami - relacjonuje natomiast trener chłopaka, Maciej Bukowiecki.
Tak czy inaczej, wymarzone zawody okazały się dla chłopca gigantycznym rozczarowaniem z dość prozaicznej przyczyny. Czasami jednak sukces rodzi się w bólach!