Adam Kszczot odgraża się przed ME w Berlinie: Będzie wielka moc!

W mistrzostwach Polski w Lublinie łodzianin zwyciężył na dłuższym dystansie, 1500 metrów, prowadząc przez całe ostatnie okrążenie (czas 3.46,24 min.). Ten start był sprawdzianem wytrzymałościowym, tak by w ME w Berlinie (od 6 sierpnia) pokazać, co znaczy jego skuteczny długi finisz. I przypomnieć, że to on wygrał dwie poprzednie edycje czempionatu (2014 i 2016).

„Super Express”: - Jest już w nogach ta moc, którą chciałby pan pokazać w Berlinie?
Adam Kszczot: - Jeszcze chwilka i będzie. Startuję od maja i powoli dochodzę do formy. Od środy będę miał zgrupowanie w Zakopanem, ostatni szlif.

- Ale wyniki kilku biegów w mityngach mogły niepokoić…
- Jasne, że miałem niepokój, skoro wygrywałem wszystko w sezonie halowym, a potem w sezonie letnim musiałem się oszczędzać. Niewielu zawodników potrafi skutecznie połączyć sezon zimowy z letnim. Ale przełamałem to mocną pracą w ostatnich sześciu tygodniach. Ten trening, jak widać, zaczyna „oddawać”. Będzie dobrze.

- W tym roku też budował pan formę, przebywając w pomieszczeniach o wysokogórskim ciśnieniu?
- Tak. W sumie zaaplikowałem sobie ponad półtora miesiąca w takich pomieszczeniach w Zakopanem. Wyniki krwi mam bardzo dobre (rozrzedzone powietrze zwiększa liczbę czerwonych krwinek – red.). Do Zakopanego jeżdżę od 2013 roku, z sukcesami. A w wyższych górach byłem w tym roku w RPA, na poziomie 1350 metrów.

- Jaki wpływ na pana karierę miało przyjście na świat syna?
- Zdecydowanie pozytywny. W tym czasie zostałem mistrzem świata w hali (śmiech). A zgrupowania w Zakopanem pozwalają na spędzanie czasu z rodziną zamiast rozłąki. Bo w tym roku poświęciłem się rodzinie i treningowi. Nie zaprzątam sobie już głowy sprowadzaniem aut z Ameryki. I szykuje się dobra forma.

Wyniki na żywo, statystyki i tabele -> Sprawdź tutaj na kogo stawiać
Aż 16 dyscyplin!