Wypada oczywiście uspokoić tych kibiców, którzy wieszczą jakąś tragedię znakomitej lekkoatletki. Nic wielkiego nie stało się z Anitą, po prostu pojawiła się w stolicy Kataru – Dausze i musiała się poddać, jak każdy gość z innego państwa, stosownej kwarantannie. Bez wstępnej izolacji nie mogłaby normalnie trenować, a zamierza przecież odbyć normalny cykl treningowy, który rozpoczyna jej przygotowania do sezonu olimpijskiego 2021. Na razie może ćwiczyć swobodnie, ale... jedynie w pokoju hotelowym. Włodarczyk była zresztą na to doskonale przygotowana. Zamknięta w czterech ścianach hotelu ma ze sobą komplet przyborów do treningu siłowego i jakoś daje sobie radę. Tak to będzie wyglądać przez cały tydzień.
PASKUDNA SPRAWA! Mistrz olimpijski molestował 15-latkę?
„Pierwszy dzień obowiązkowej kwarantanny po przylocie za mną. Lecąc na zgrupowanie, wiedziałam, że będę musiała przejść kwarantannę w hotelu” – opisuje wrażenia z Kataru w mediach społecznościowych. „7 dni bez wyjścia z pokoju (nawet na korytarz nie można wyjść), 7 dni bez świeżego powietrza (okien w pokoju nie da się otworzyć), 7 dni z klimatyzacją, 7 dni z cateringiem dostarczanym do pokoju, ale jeżeli jesteś zdeterminowana, to takie rzeczy nie będą przeszkodą w drodze do Tokio” - podkreśliła Anita Włodarczyk, która w Dausze rozpoczyna współpracę z nowym trenerem Chorwatem Ivicą Jakieliciem.
Na razie nie mogła się z nim zobaczyć, oczywiście z tych samych powodów, dla których tkwi zamknięta w pokoju hotelu. „Trener zadbał o to, abym mogła w pokoju trenować, dostarczając do hotelu przed przylotem potrzebny mi sprzęt. Nigdy w pokoju nie trenowałam, więc nowe okoliczności, nowe bodźce i jak widzicie wszystko można, trzeba tylko chcieć” - opowiada Anita, która przeszła już tuż po przyjeździe test na koronawirusa. Wynik był negatywny. Za kilka dni po kolejnym badaniu w przypadku podobnego rezultatu polska miotaczka wróci do normalnego sportowego funkcjonowania i na dobre zacznie przygotowania do igrzysk.