Do feralnego zdarzenia doszło podczas niedawnych zawodów w szwedzkim Uppsali. Nasz reprezentant najpierw – dopiero za trzecim podejściem – pokonał wysokość 5.55 m, a następnie – przy pierwszej próbie na 5.70 m – złamała się jego tyczka. Co gorsze, trafiła go przy tym w twarz. Pozostali zawodnicy oraz widzowie zasiadający na trybunach byli przerażeni, ale na szczęście 29-latek wyszedł z całego zdarzenia bez większego szwanku. Zawodnik doznał co prawda urazu łuku brwiowego, ale nie przeszkodziło mu to w kontynuowaniu zawodów.
„Tyczki się łamią, ważne by przy tym nie złamać siebie! Ja walczyłem dalej! Mimo obicia łuku brwiowego ( to tylko ból ) dawałem z siebie wszystko i miałem dobre próby na wyższych wysokościach, jednak brak kluczowej tyczki dziś mnie pokonał. Widzimy się już 11.02!” – napisał polski lekkoatleta na swoim oficjalnym koncie na Twitterze.
Ostatecznie Piotrowi Liskowi nie udało się pokonać wysokości 5.70 m, dlatego też w konkursie w Uppsali zajął 11. miejsce. Zwyciężył mistrz olimpijski oraz rekordzista świata Armand Duplantis z wynikiem 6.04 m. Szansa na rehabilitację dla naszego najlepszego skoczka wzwyż nadarza się niezwykle szybko – Lisek już 11. lutego weźmie bowiem udział w organizowanym w Łodzi Orlen Cup.