Gdy rozmawiał z "Super Expressem" jeszcze w Polsce, krótko przed wylotem do Brazylii - podkreślał, że wierzy, że w Rio powtórzy sukces i znów sięgnie po złoto. Rywalizacja ciężarowców w kategorii do 94 kg zaplanowana jest na sobotę. Dziś już wiadomo, że Adrian Zieliński nie wystartuje:
Polska Misja Olimpijska w Rio 2016 zawiadamia, iż na podstawie informacji otrzymanej dziś od Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie, potwierdzającej pozytywny (w przypadku obu próbek – „A” i „B”) wynik przeprowadzonego jeszcze w kraju badania antydopingowego u zawodnika podnoszenia ciężarów – Adriana Zielińskiego, przewodniczący Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej, prezes PKOl Andrzej Kraśnicki, w porozumieniu z ministrem sportu i turystyki Witoldem Bańką, podjął decyzję o wykluczeniu tego zawodnika z reprezentacji oraz zobowiązał go do opuszczenia wioski olimpijskiej.
Czekamy na oficjalny komentarz samego Zielińskiego, choć już wiadomo, że nie nastąpi to przed kamerami. - Uprzejmie informuję, iż zawodnik Adrian Zieliński i trener Jerzy Śliwiński nie będą udzielać dziś mediom wypowiedzi. Zawodnik, który dziś przed godziną 15-tą odleci do kraju, zapowiedział iż zamieści oświadczenie na Facebooku - zapowiedział Henryk Urbaś, rzecznik prasowy PKOl.
Tymczasem przypominamy autoryzowany wywiad ze starszym z braci Zielińskich przeprowadzony na zgrupowaniu w Spale.
"Super Express": - Czym Adrian Zieliński w 2016 roku różni się od tego, który 4 lata temu sięgnął w Londynie po złoto?
Adrian Zieliński: - Jako człowiek to właściwie niczym. Chyba tylko tym, że 4 lata starszy jestem i parę kilogramów cięższy. A jako zawodnik? Na pewno mam dużo więcej doświadczenia, doszły lata kolejnych startów.
- Doświadczenie mistrza olimpijskiego, który już wie, jak się zdobywa złoto, będzie dużym atutem?
- Na pewno będę chciał je wykorzystać, ale myślę, że walka w Rio to będzie już nowa historia. Choćby dlatego, że zmieniłem kategorię wagową - z 85 na 94 kg. Będę miał zupełnie innych rywali. Poza tym sportowcy, którzy startowali na kilku igrzyskach, powtarzają, że każde z nich to zupełnie inna impreza, sceneria i emocje. Najważniejsze, że główna zasada jest wciąż ta sama - wygrywa najsilniejszy. A ja wciąż pragnę złota.
- To przejście do wyższej kategorii było konieczne?
- Tak. To ciągłe wyniszczające organizm zbijanie wagi nie miało już sensu. Miałem coraz większą masę mięśniową, przez co coraz trudniej mi było zmieścić się przed zawodami w limicie. Kiedy ostatni raz w 2013 roku zbijałem wagę do 85 kg, to przez dwa dni nic nie jadłem i nie piłem. Traciłem dużo zdrowia i długo potem dochodziłem do siebie, pojawiały się przez to kontuzje. Teraz w wyższej kategorii wagowej mój organizm lepiej znosi treningi, szybciej się regeneruje.
- Potrafisz sobie wyobrazić, ile kilogramów będziesz musiał w sumie wyrwać i podrzucić, żeby stanąć na podium?
- Nie. Na igrzyska jedzie się po medal, a nie po wynik. Wszystko zależeć będzie od tego, do czego zmuszą mnie rywale. Nie mam pojęcia, na co ich stać.
- A którzy z nich będą najgroźniejsi?
- Trudno to przewidzieć. W ciężarach jest tak, że ktoś, na kogo nikt nie stawia, przyjeżdża nagle i dźwiga na złoto. Tu nie ma pewniaków i faworytów. W niektórych, tych bardziej egzotycznych krajach, nie podaje się nawet wyników w mistrzowskich zawodach, więc nie można śledzić konkurencji. Mocny będzie pewnie Irańczyk, dwóch Ukraińców, Litwin.
- Jednym z rywali w walce o medal będzie twój młodszy o rok brat Tomasz.
- I fajnie, że dzięki temu aż do startu wszystko mogliśmy robić razem, a w Rio wystartujemy tego samego dnia. W Londynie było tak, że po zdobyciu złota dopiero o 4 nad ranem udało mi się usnąć, a o 6 już była pobudka, bo Tomek startował. Teraz będzie inaczej.
- Dwaj bracia Zielińscy na podium. To możliwe?
- Tak. Czemu nie?
- A ile razy w tym ezonie byliście zakakiwani przez kontrolerów dopingowych?
- Trudno to zliczyć. W ostatnim okresie przygotowań mieliśmy nawet cztery kontrole w ciągu trzech tygodni. Od początku roku tych niezapowiedzianych wizyt było kilkadziesiąt. Spowszedniały nam i nie wywołują już w nas emocji. To coś jak rutynowa czynność, którą często wykonujesz po przyjściu do pracy.