- Ważę teraz 134 kg. Chciałbym zrzucić cztery kilo, bo bolą mnie kolana i stawy biodrowe - wyjawił nam Piotr Małachowski przed pierwszym posiłkiem. - Dlatego unikam chleba i cukru. I wódki - zażartował z mrugnięciem oka.
A. Śniadanie:
jajko sadzone z twarożkiem, biały ser (wszystko bez chleba) oraz herbata.
- Źle byłoby najeść się ostro od rana, bo na przedpołudniowym treningu trudno byłoby oddychać - uzasadnił swój wybór dyskobol. Potem w trakcie ciężkiego treningu oddał kilkadziesiąt rzutów na mrozie metalowymi kulkami, cięższymi od dysku.
B. Obiad:
zupa krem z groszkiem, ryba smażona z ziemniakami i zieloną fasolką oraz woda mineralna.
- Przy obiedzie właściwie nie mam żadnych ograniczeń - stwierdził Małachowski przed poobiednią drzemką. - Nie chcę teraz liczyć kalorii. Robiłem to w listopadzie, stosowałem dietę do 2800-3000 kalorii dziennie, żeby się lepiej czuć. Ale po niej przyszedł czas świąt, nowego roku, różnych spotkań...
Popołudniowy trening był lżejszy: przebieżki, rozciąganie mięśni i rzuty oburącz dużą kulą z wypadem za jej lotem.
C. Kolacja:
wędzony łosoś na ziemniakach zapiekanych z fetą i suszonymi pomidorami, gotowane warzywa i sos czosnkowy, herbata.
- Po raz pierwszy od dawna słodzę dzisiaj herbatę - zdradził Małachowski. - Wybrałem rybę, bo jest lżejsza od mięsa. Ale tak naprawdę zakazana jest tylko... brukselka. A to dlatego, że dusiłem się nią w wieku 13 lat. Nie muszę liczyć kalorii. Ale schudnąć by się przydało, chociaż daleko mi do rekordowej wagi, 145 kilo, którą miałem w roku 2010, po operacji przepukliny podbrzusza.
Tak wyglądał jadłospis mistrza w dniu treningowym. A jak byłoby w dniu startu?
- Śniadanie takie samo. Natomiast obiad byłby nieco mniejszy. Trzeba zachować lekki głód, bo on pobudza organizm - wyjaśnił. - A kolacja już raczej bez ograniczeń.
Trener Witold Suski (69 l.), były sztangista i lekkoatleta, nie musi pilnować podopiecznego. Wie, że Piotr jest odpowiedzialny i nie napakuje nadmiaru jedzenia.