Ewa Swoboda od początku sezonu prezentowała wysoki poziom i formę utrzymuje do dziś. Sprinterka od kilku miesięcy deklarowała, że na mistrzostwach Europy chce zrobić coś wielkiego i słowa dotrzymała. W niedzielny wieczór Swoboda po raz pierwszy w karierze sięgnęła po medal tej imprezy i pobiegła po srebrny krążek. O wyniku decydowały tysięczne sekundy, bo o tyle wyprzedziła reprezentantkę Włoch, która uplasowała się na trzecim miejscu. Swoboda nie ukrywała ogromnej radości, ale w strefie dla dziennikarzy widać było, ile ją to kosztowało.
Po przyjściu do tzw. mix-zony od razu zaznaczyła, że nie czuje się najlepiej. - Jest mi mega słabo, czuję się źle. Za dużo emocji, za dużo. Chyba zaraz zemdleję - rzuciła do dziennikarzy i musiała na chwilę przykucnąć. Po "złapaniu oddechu" zaczęła tryskać pozytywną energią i radością po zdobyciu medalu. - Jestem mega dumna. Jest super fajnie. Nie wiem jaka była między nami różnica, ale jak zobaczyłam że wpadłyśmy razem na metę to pomyślałam mocno niecenzuralne słowo. Nie chciałam znowu stracić czegoś o jedną tysięczną - powiedziała.
- Czułam mega doping od kibiców. Było dużo Polaków. To wszystko było niesamowite. Poziom był bardzo mocny. To są mistrzostwa Europy, a ósme miejsce to czas 11.15 - zauważyła. Jakie ma plany na najbliższą przyszłość? - Nie chcę jeszcze rozmawiać o igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Mamy mistrzostwa Europy, potem jeszcze mistrzostwa Polski. Jaka nagroda dla mnie? Może pizza? Może dobry makaron? Na pewno jednak odpocznę - podsumowała wicemistrzyni Europy.