Biegi na 60 metrów pań w halowych mistrzostwach Europy w Apeldoornie zaplanowano na ostatni dzień zmagań, w niedzielę 9 marca. Najpierw w samo południe odbyły się sesje kwalifikacyjne, które decydowały o awansie do półfinałów, które odbędą się po południu. Finał zaplanowano na godzinę 18.37 w niedzielę. Swoboda biegła w ostatniej serii kwalifikacyjnej. Z czasem 7.14 s zwyciężyła, ale nie był to najlepszy rezultat kwalifikacji. Szybsze były dwie rywalki – Włoszka Zaynab Dosso (7.06) i reprezentantka Luksemburga Patrizia van der Veken (7.11). Z kolei w jednej z wcześniejszych serii odpadła druga Polka Aleksandra Piotrowska, zajmując piąte miejsce z czasem 7.30.
W półfinale (godzina 16.05) zobaczymy 24 zawodniczki. Swoboda przed dwoma laty zajęła w HME drugie miejsce, kiedyś już też była halową mistrzynią Europy (2019).
Przed mistrzostwami mówiła:
Jestem gotowa na mistrzostwa Europy. Ważne jest to, że poprawiłam wyjście z bloków, co dodało mi pewności siebie. Przed mistrzostwami zrzuciłam kilogram, czuję się przygotowana do walki o medal.
Blamaż – tak Konrad Bukowiecki ocenił swój fatalny występ w ME. Kulomiot odpadł już w kwalifikacjach
Swoboda ma problem, ale nie wie z czym
Jednak po starcie kwalifikacyjnym entuzjazmu w głosie Swobody próżno było szukać. Wystartowała w swojej stawce bardzo dobrze, począwszy od świetnego wyjścia z bloków, i utrzymała prowadzenie do końca, ale sama zawodniczka wskazywała problemy.
– Uważam, że bieg był bardzo słaby – wypaliła wprost w TVP Sport. – Brakuje, ale nie wiem czego. Tak mnie boli kolano, że zaraz zwariuję. Nic pozytywnego nie powiem, bo co to jest 7.14? No cóż, jedziemy dalej. Jak się dostanę do finału, to będzie dobrze. Start jest jakby lepszy, ale czegoś brakuje, tylko nie wiem czego – powtarzała Ewa Swoboda. – Nie powiem nic dobrego, bo jest dramat. I tyle – dodała, chociaż nie sprecyzowała, co ma na myśli.