- Będę starała się zmienić taktykę na bieżni w Rio – zapowiedziała Joanna „Super Expressowi” przed olimpijskim debiutem. - Bieganie z tyłu nie daje rezultatu. A przekonałam się w tym roku, że jestem w stanie poprowadzić bieg, pójść mocno do przodu i wytrzymać tempo do mety. Gdybym taką taktykę przyjęła w w niedawnych mistrzostwach Europy, medal byłby w moim zasięgu.
Zamiast medalu było tylko szóste miejsce, bo raz jeszcze taktyka zawiodła.
- Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. To dla mnie kolejny „kopniak”, żeby się poprawić. A w tym roku czuje jeszcze większy „power” w nogach niż rok temu. Mimo kontuzji, która w zimie wykluczyła mnie na półtora miesiąca z treningu, nadrobiłam wszystkie zaległości.
W środę czeka ją bieg eliminacyjny. Cel minimum, który postawiła sobie przed igrzyskami to pobicie rekordu życiowego z ub. roku, który wynosi 1.58,35 min.
- Już w eliminacjach może paść bariera 2 minut. A spełnieniem moich marzeń byłby finał. W finale na pewno nie można biec z tyłu.