Justyna Święty-Ersetic biegła jako ostatnia. Spodziewała się zażartej walki o medale, bo rywalki były bardzo blisko. - Obserwowałam, co dziewczyny wyczyniają na bieżni i wiedziałam, że znów będzie walka do samego końca. Czułam się dobrze, że odpieram ataki Femke Bol. Poszłam po zewnętrznej stronie, może gdybym została wewnątrz to byłoby srebro. Mamy brąz i w dalszym ciągu apetyty są niezaspokojone. Finał indywidualny dał mi w kość, nie czułam się w niedzielę od rana dobrze. Ale ja z niejednej opresji wychodziłam, koleżanki mi też pomogły. Ja miałem za zadanie dowieźć tę sztafetę, walczyć. Po raz kolejny pokazałyśmy, że jesteśmy w światowej czołówce i na pewno będziemy chciały w sezonie letnim więcej – podkreśla Święty-Ersetic.
Przeczytaj także: Duplantis jeszcze bliżej nieba. Niesamowity rekord świata podczas HMŚ
Justyna Święty-Ersetic nie ukrywa, że celem reprezentacji Polski na bieg sztafetowy było złoto. Ale również z brązu dziewczyny bardzo się cieszą.- Stać nas było, żeby pokonać Amerykanki i to zrobiłyśmy. Wierzę w to, że te granice pomiędzy nami się zacierają. To jest sztafeta i wszystko może się zdarzyć. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz uda się utrzeć nosa. Kiedyś jak zdobywałyśmy medale na hali, to cieszyłyśmy się z każdego. Teraz wiedziałyśmy, że możemy wyszarpać złoto, więc jest trochę gorycz. Skład się rotuje, więc fajnie, ze po raz kolejny udowadniamy, że jesteśmy czołówką – zaznacza Święty-Ersetic.
Zobacz też: HMŚ Belgrad 2022. Polska sztafeta z brązowym medalem! Duplantis bije rekord świata