Iwan Tichon

i

Autor: AP Archiwum Iwan Tichon

Kiedy koksiarze zostają prezesami. Białoruś kpi z dopingowych skandali. Po Diewiatowskim fotel dla Tichona

2020-09-29 17:32

Białoruskie środowisko lekkoatletyczne kpi sobie z dopingowych wpadek swoich asów. Czynny młociarz i były "koksiarz" Iwan Tichon (44 l.) został wybrany prezesem tamtejszej federacji BFLA. Rywal Szymona Ziółkowskiego i Pawła Fajdka zastąpił na tym stanowisku innego "koksiarza" i kolegę z młociarskiej klatki, Wadima Diewiatowskiego. Decyzja Białorusinów skrytykowana została przez światową federację World Athletics.

- Federacje członkowskie przeprowadzają swoje wybory zgodnie z własnymi statutami. Ale nikt, kto odbył karę za doping, nie mógłby dziś zajmować oficjalnego stanowiska w organach World Athletics - powiedziała rzeczniczka federacji, Nicole Jeffery, cytowana przez portal insidethegames.

Tichon (wg białoruskiej pisowni: Cihan) został pozbawiony srebra olimpijskiego, które zdobył w Atenach 2004, po tym, jak powtórny test jego próbki z tamtych igrzysk, przeprowadzony w roku 2012, wykazał ślady zakazanych sterydów anabolicznych. Wszystkie jego wyniki z lat 2004 - 2006 zostały anulowane (w tym srebro IO 2004, złoto MŚ 2005 i złoto ME 2006), a jego nie dopuszczono do igrzysk w Londynie 2012. Trzy lata zszedł z lekkoatletycznych aren, ale po powrocie znów odniósł sukces w postaci srebra olimpijskiego 2016 w Rio, przed Wojciechem Nowickim.z kolei 43-letni obecnie Wadim Diewiatowski (biał. Wadzim Dziewiatouski), prezes BFLA, w latach 2014 - 2020, był zawieszony za niedozowlony doping od września 2000 do września 2002 roku. Obaj dżentelmeni byli też obiektami skandalu po igrzyskach w Pekinie 2008. Diewiatowski zdobył tam srebro, a Tichon brąz. Testy antydopingowe wykryły u nich sztuczny testosteron. Medale zrazu im odebrano Dwa lata później wyrok sądu sportowego w Lozannie unieważnił testy, bowiem nie spełniły one obowiązujących standardów. Zaznaczył, że nie oznacza to uwolnienia młociarzy od podejrzeń. Ale medale trzeba było im zwrócić. Wzbogaciły one na nowo ich bardzo bogaty dorobek w lekkoatletyce.

O obu białoruskich młociarzach opowiadał "Super Expressowi" Szymon Ziółkowski, mistrz olimpijski 2000 i mistrz swiata 2001 w tej specjalności.

11/03/2013    SZYMON ZIÓŁKOWSKI o dawnych rywalach: ONI traktowali doping jak smarowidła do kanapekhttps://sport.se.pl/pozostale/szymon-ziolkowski-oni-traktowali-doping-jak-smarowida-do-kanapek-aa-PpY7-jzJ6-bdZz.html?preview=2vbSmM3R3YWL44qU7Xt3obdDKwiAg6AcUOp7j/7cm9s%3D

- Na własne oczy widziałem nieracjonalne zachowania Diewiatowskiego - wspominał w rozmowie z "Super Expresem Ziółkowski, który w latach 2004-2008 trenował pod okiem białoruskiego szkoleniowca Piotra Zajcewa, wcześniej opiekuna Diewiatowskiego. - Na przykład w Nowopołocku oświadczył pewnego wieczora, że jedzie pociągiem do Moskwy, bo stamtąd drużyna Białorusi odlatuje na zagraniczne zgrupowanie. A on musi się "odhaczyć", że nie pojedzie. Nazajutrz pojawiła się kontrola antydopingowa. Wadim wrócił dzień później. Zapytany, ile kosztuje bilet kolejowy do Moskwy, nie miał pojęcia. Pamiętam tez nasz wspólny obóz w RPA. Na treningach rzucaliśmy po 75 metrów. Tydzień później Wadim machnął 82 metry! Innym razem Kamila Skolimowska zauważyła u niego plamki na brzuchu. Tłumaczył, że to... od paska. A wyglądały jak ukłucia po insulinie, które dopingowicze biorą podobno z hormonem wzrostu.Z kolei Iwan Tichon zaskakiwał tym, że rzadko startował w komercyjnych mityngach.- A przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie rezygnuje z okazji do zarobienia pieniędzy - podkreślił Ziółkowski. tymczasem on przed igrzyskami 2008 wystąpił tylko w mistrzostwach kraju. Cichy i spokojny. Rzucał ładnie technicznie, lepiej niż ja. Być może doping wcale nie był mu potrzebny. Tylko u nich na Wschodzie siedzi to w głowie, że doping być musi. Dla nich to jak smarowidło do kanapki.

Najnowsze