Maria Andrejczyk nie awansowała do finału rzutu oszczepem w lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Eugene. W eliminacjach wicemistrzyni olimpijska z Tokio osiągnęła dopiero 21. rezultat - 55,47 m. "Cieszę się, że dostaję po dupie, bo to też się przydaje" - powiedziała Polka. Do wejścia Andrejczyk do finału zabrakło do tego około 4,5 metra. Najlepsza na tym etapie była Japonka Haruka Kitaguchi - 64,32 m. Aby znaleźć się w finałowej dwunastce, należało rzucić co najmniej 59,06.
Maria Andrejczyk o problemach ze zdrowiem
W jej głowie są myśli nawet o kolejnej operacji. Ma znów "rozwalony" obrąbek stawowy. "Nie chcę go jednak operować, bo bardzo możliwe, że byłby to koniec mojej kariery. Obrąbek muszę zostawić w spokoju. Jeżeli coś już bym chciała robić, to czyszczenie. Może też coś z przyczepem bicepsa, bo on cały czas daje się we znaki. Jeżeli będę w stanie jeszcze wykonywać treningi rzutowe, to może coś jeszcze uda się w tym sezonie porzucać" - mówiła o rozlicznych kłopotach zdrowotnych.
Aniołki schowały dumę do kieszeni. Sztafeta 4x400 m pobiec ma w najsilniejszym składzie
"Miałam w tym roku dobre treningi, które mówiły, że jest szansa powalczyć o finał. Przede wszystkim przez to, co dzieje się z moim barkiem nie byłam w stanie wykonywać w tym roku regularnych treningów rzutowych. To przełożyło się na brak czucia własnego ciała, brak czucia sprzętu, problemy z rozbiegiem" - mówiła o swoich kłopotach Andrejczyk.
Maria Andrejczyk zmieniła trenera
Dodała, że zaszło też wiele zmian w jej życiu sportowym. Doszło m.in. do zmiany trenera. Fin Petteri Piironen zastąpił Karola Sikorskiego.
"Wiem, ile ciężkiej pracy sama w to wszystko włożyłam. Wiem, ile pracy włożył w to wszystko mój team. Jestem im bardzo za to wdzięczna. Taki jest sport, takie jest życie. Po tym sezonie jest kolejny i kolejny. Nie jestem z tych, którzy odpuszczają. Będę walczyć dalej" - podkreśliła wicemistrzyni olimpijska.