- To już siódmy rok moich treningów i najwyższy czas, żeby przyszły wyniki. Poprawiłem technikę, czuję się pewnie przy wejściu w obroty i „trafiam w kulę” - mówi „Super Expressowi” kulomiot AZS AWF Kraków, który przekonuje, że jego świetny to żadna sensacja.
- Nie jestem zaskoczony tym wynikiem. Dwa lata temu poprawiłem rekord życiowy o półtora metra, a teaz tylko o kilkadziesiąt centymetrów - zauważa. Sport zaczął uprawiać późno, mając 17 lat. Ważył wtedy nieco ponad 110 kg. Poszedł w ślady starszego brata, który też trenował pchnięcie kulą. Teraz Michał Heretyk waży 136 kg przy wzroście 194 cm.
Zobacz: Ewa Swoboda podbija serca kibiców. Zobacz ZDJĘCIA młodej biegaczki
- Nie zastanawiałem się, do jakiej odległości chciałbym dojść latem, w sezonie olimpijskim. Przede wszystkim nie chciałbym się rozlecieć zdrowotnie - deklaruje. - Trenuję na maksa, ale z głową. Daję z siebie wszystko i zobaczymy, co z tego wyjdzie. A Tomek Majewski, którego pokonałem, pewnie się zmobilizuje i jeszcze mi odpowie. Niech kibice ściskają za mnie kciuki i nie odwracają się, gdy będzie mi szło gorzej. Haratyk uważa się za odpornego na stres, ale dzień przed konkursem w Łodzi spotkała go niemiła niespodzianka:
- Wieczorem kolega uświadomił mi, że nazajutrz trzeba daleko pchnąć. I nie mogłem zasnąć do drugiej w nocy. Stresowałem się też przed samym startem. Wszystko jednak minęło, gdy wszedłem do hali - zdradza. Jego potężna postura ma w życiu prywatnym swoje plusy i minusy. - W sklepie z odzieżą przeszkadza, bo nie można niczego kupić - śmieje się miotacz. - Ale stojąc w kolejce, widzę więcej niż inni. A gdyby ktoś chciał mnie zaczepić, pewnie skończyłoby się to szybko. Nic takiego jednak się nie zdarzyło. Swoją siłę wykorzystuję tylko do podnoszenia ciężarów na treningu.