Zalewski był ponoć w życiowej formie. Sam o tym wspominał. Miał walczyć w biegu półfinałowym nawet o bezpośredni awans do półfinału. - Nie wykluczałem bezpośredniego awansu do finału. Liczyłem na to, że mogę zająć miejsce w pierwszej trójce. Czułem się bardzo dobrze, a w ostatnich dniach forma jeszcze rosła - stwierdził Polak już po swoim biegu.
Niestety, akurat podczas samego startu paliwa zabrakło. Polak ruszył mocno, ale podczas dystansu tracił coraz więcej do konkurentów. Zajął dopiero dziewiąte miejsce. Po porażce wyglądał na kompletnie rozbitego. Na mecie chwycił się za głowę. Udzielając wywiadu kompletnie się rozkleił: - Chciałem powalczyć o jak najwyższe miejsce. Nie pozostaje mi nic innego jak przeprosić trenera, bo przyjechaliśmy do Londynu ze sporymi apetytami. Szkoda tej całej pracy, jaką wykonaliśmy.
I trudno się ambicjom Zalewskiego dziwić. Polak chciał bowiem wrócić do światowej czołówki. Czuł się mocny. I nagle, już w samym Londynie, odcięło mu prąd. - Jest mi przykro, że to się nie udało - zakończył Zalewski.