Stanisław Grędziński

i

Autor: JANUSZ SZEWINSKI

Nie żyje wybitny polski sportowiec. Stanisław Grędziński był utytułowanym lekkoatletą

2022-01-20 22:01

W wieku 77 lat zmarł Stanisław Grędziński, wybitny polski lekkoatleta. Był dwukrotnym mistrzem Europy z 1966 roku - w biegu indywidualnym na 400 m i sztafecie 4x400.

Informację o śmierci Grędzińskiego przekazał PZLA.

Jego największym sportowym sukcesem było niespodziewane zwycięstwo na dystansie 400 metrów w mistrzostwach Europy 1966 w Budapeszcie. W pobitym polu zostawił wówczas Jana Wernera (brąz) i legendarnego Andrzeja Badeńskiego (6. miejsce), który dwa lata wcześniej stał na podium igrzysk olimpijskich w Tokio. Wraz z kolegami zdobył drugi złoty medal - w sztafecie 4x400 m.

Dwa lata później znakomity lekkoatleta startował na igrzyskach olimpijskich w Meksyku (1968), gdzie wraz z kolegami zajął 4 miejsce w sztafecie 4x400, ustanawiając fantastyczny rekord Polski (3.00,05) który przetrwał 30 lat. Jego partnerami w znakomitej sztafecie był wówczas Jan Balachowski, Jan Werner i Andrzej Badeński. Badeński wpadł na metę równo z Klausem Jellinghausem z RFN. Sędziowie na podstawie fotofiniszu przyznali trzecie miejsce Niemcom. 

Grędziński przez długie lata zabiegał o weryfikację tej decyzji. Bezskutecznie. A od niej zależało nie tylko uzyskanie medalu, ale także świadczenia olimpijskiego przysługującego w naszym kraju olimpijskim medalistom.

Rok później podczas mistrzostw Europy w Atenach (1969) Grędziński wywalczył brązowy medal w biegu na 400 metrów (złoto dla Jana Wernera). A zimą 1970 roku w halowych ME wraz z kolegami sięgnął po srebro w sztafecie 4x2 okrążenia. Reprezentował Polskę w Pucharze Europy oraz w meczach międzypaństwowych, popularnych w tamtych latach.

Po zakończeniu kariery był trenerem i działaczem. Mocna angażował się w wałbrzyską lekkoatletykę jako prezes sekcji Górnika. W 1999 został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.

Super Express z dn. 08 października 2004 (numer 237)    Strona: 28-29 (sport)

Tytuł:  Sędziowie zabrali medal i emeryturę!   Autorzy: Robert Migdał, Andrzej Basiński

Olimpijczyk z Meksyku Stanisław Grędziński (59 l.), dwukrotny mistrz Europy w biegu na 400 metrów, utrzymuje się z zasiłku dla bezrobotnych (504 złote). 

- Ale z tego nie da się wyżyć. Ledwie z żoną wiążemy koniec z końcem... - załamuje ręce. 

W 1966 roku zdobył w Budapeszcie złoty medal w biegu na 400 metrów. Drugi złoty krążek wywalczył w sztafecie 4 x 400 metrów. Potem Meksyk, olimpiada. Razem z kolegami z drużyny zajął... 4 miejsce. Nie stanęli na podium, chociaż przybiegli na metę w tym samym czasie, co zdobywcy brązu: ekipa RFN. - Czas mieliśmy ten sam: 3.00,5 min. Jednak sędziowie uznali, że to Niemcy dostaną medal - opowiada.

Druga miłość

Z dumą pokazuje medale z lat świetności. Zdjęcia, wycinki z gazet. Ma ich cały album.

- Wtedy nie biegało się dla pieniędzy. Robiłem to dla samego biegania. To była moja pasja, druga miłość... - wspomina.

Po zakończeniu sportowej kariery przez 34 lata pracował w budownictwie jako kierownik budów, dyrektor, inspektor nadzoru budowlanego... W 1994 roku dopadł go zawał serca. Poszedł na rentę. Z groszem było krucho, więc wrócił do pracy. Nie na długo. W 2002 z nóg zwalił go drugi atak serca.

- Lekarze mówili, że przeżyłem tylko dlatego, że w młodości trenowałem. Moje serce i organizm miały większą wydolność - mówi.

Rok temu zabrano mu rentę. Lekarze stwierdzili, że jest na tyle sprawny, że może pracować.

- Tylko, że tej pracy nie ma, a żyć z czegoś trzeba... - opowiada.

Wychował dwójkę dzieci, ma piątkę wnuków. Teraz marzy tylko o tym, żeby znaleźć jakąś pracę, doczekać tych 6 lat do emerytury.

- W depresję jeszcze nie popadłem, ale nie wiem, jak długo wytrzymam - zastanawia się.

Trenuje za darmo

Żeby "nie zwariować", codziennie trenuje młodych lekkoatletów. Za darmo.

- Bo nadal mam sentyment do sportu - twierdzi. - Ale z drugiej strony bez normalnej roboty bieduję, "kuroniówka" wystarcza mi ledwo na opłatę gazu, energii i czynszu - wylicza.

Na zasiłku będzie wegetował przez najbliższe pół roku. Potem i on mu się skończy. Olimpijczyk nie wie, co wtedy z nim będzie.

- Przykro mi, że kiedyś święciłem triumfy dla ojczyzny, a teraz ojczyzna nie ma dla mnie pracy... - głos mu grzęźnie w gardle.

Fotokomórka nie kłamie

Stanisław Grędziński nie biedowałby dzisiaj, gdyby w Meksyku zdobył z kolegami brązowy medal olimpijski w sztafecie 4 x 400 m.

Zdjęcie fotokomórki z finiszu pamiętnego biegu do dzisiaj budzi dyskusje. Widać na nim, jak biegnący na ostatniej zmianie polskiej sztafety Andrzej Badeński rozpaczliwym rzutem na taśmę zrównuje się z Niemcem Jellinghausem.

Sami Niemcy uważali, że Polacy też zasłużyli na medal. Po igrzyskach ich as Manfred Kinder chciał przekazać Grędzińskiemu i jego kolegom brązowe medale z Meksyku, ale biało-czerwoni nie chcieli łaski. Liczyli na to, że MKOl oficjalnie przyzna im miejsce na podium po weryfikacji. Ale do tego potrzebne było oficjalne wystąpienie PZLA. Stanisław Grędziński czeka na nie do dzisiaj.

Do prezes PZLA Ireny Szewińskiej

Pani Ireno, może pani w końcu wystąpi do MKOl z wnioskiem o przyznanie polskiej sztafecie brązowych medali. Stanisław Grędziński zasługuje na to, żeby godnie żyć z olimpijskiej emerytury.

Anita Włodarczyk w sekundę zmieniła się nie do poznania! Nagranie wideo rozkłada na łopatki, co za metamorfoza

Najnowsze