Nowy prezes IAAF ZASZOKOWANY skalą korupcji w federacji

2015-11-09 18:47

Już nie tylko tuszowanie niedozwolonego dopingu. Korupcja, szantaż i wymuszanie pieniędzy wychodzą na jaw wśród działaczy lekkoatletycznej federacji IAAF. Śledztwem objęto we Francji eks-prezesa światowej centrali, Senegalczyka Lamine'a Diacka (82 l.). A dzisiaj na jaw mają wyjść kolejne fakty.

Pod pewnym względem IAAF wygląda gorzej niż FIFA, gdzie brano łapówki, ale przynajmniej nie próbowano wyłudzać haraczy od zawodników. A tutaj proszę bardzo. Były szef federacji rosyjskiej Walentin Bałachniczow (zarazem były... skarbnik IAAF) miał szantażować co najmniej sześcioro rosyjskich mistrzów olimpijskich. Jedna z nich, zdykswalifikowana dziś biegaczka długodystansowa Lilja Szobuchowa (38 l.) miała zapłacić w sumie 570 tys. dolarów za ukrycie jej pozytywnych wyników dopingowych i dopuszczenie do igrzysk 2012 w Londynie.

Z kolei dwaj synowie Lamine'a Diacka, Pape Massata i Khalil (jeden z nich był doradcą marketingowym IAAF) żądali 500 tys. dolarów od Turczynki Asli Alptekin (30 l.), mistrzyni olimpijskiej 2012 w biegu na 1500 m, obecnie zawieszonej do roku 2021 za doping krwi.

To tylko wybrane fakty z raportu Kanadyjczyka Richarda Pounda, który w całości opublikowany ma być dzisiaj w Genewie. Sporządził go na zlecenie światowej agencji antydopingowej WADA po programach niemieckiej telewizji ARD kompromitujących rosyjską federację. Ale okazało się, że skandaliczne powiązania nie miały granic i sięgały do samego "czubka" światowych władz. Doping był dopuszczalny, o ile zapłacono komu trzeba.

A żeby sprawa opłacania się za tuszowanie dopingu nie wyszła na światło dziennie, stworzono firmę krzak w Singapurze, która bocznym kanałem realizowała przelewy trafiające zapewne ostatecznie do Diacka i jego wspólników.

Raport Pounda prawdopodobnie odpali nowe "bomby", ale nie będzie wśród nich faktów dotyczących Lamine'a Diacka. To dlatego, by nie utrudniać dochodzenia  wymiarowi sprawiedliwości. Nieujawniony jeszcze raport pozwolił na wszczęcie śledztwa francuskim śledczym (na których terenie, w Monako, znajduje sie siedziba IAAF) i objęcie nim zarówno eks-prezesa jak i francuskiego lekarza Gabriela Dollé, byłego szefa komisji antydopingowej IAAF.

Obaj odpowiadają z wolnej stopy za kaucją odpowiednio 700 tys. i 100 tys. euro. Zarzuty wobec Diacka to przyjmowanie łapówek i tuszowanie naruszenia prawa.

Tymczasem władze IAAF z nowym prezesem Sebastianem Coe zamówiły niezależny audyt finansów federacji oraz odwołały tradycyjną Galę IAAF w Monaco (28 listopada), w trakcie której wręcza sie nagrody najlepszym lekkoatletom roku.

Najnowsze