- To było normalne, że przeżyłem to rozstanie i wpadłem w dołek - mówi "Super Expressowi" Lisek, który po rozstaniu z Kaliniczenką skakał słabo (5,40 w MP w lipcu). - Ale mój cel na Pekin się nie zmienia. Jadę walczyć o medal, a wyniki osiągnięte w dwóch ostatnich startach (5,77 i 5,72 ) napawają mnie optymizmem, choć wiem, że muszę dołożyć do tego 10-15 cm i stać mnie na to - zaznacza.
Młody trener
W ostatnich dniach przed wyjazdem do Pekinu Lisek trenował bardzo ciężko pod okiem niewiele starszego od siebie Marcina Szczepańskiego (26 l.), który praktykował u boku Kaliniczenki. W Pekinie radą służyć będzie mu Dariusz Łoś (opiekun Roberta Sobery), bo PZLA uznała, że Szczepański jest za młody, żeby wysłać go na MŚ w roli trenera.
Lekkoatletyczne MŚ w Pekinie: Skład reprezentacji Polski
Twarde tyczki
- Wziąłem najtwardsze tyczki i będę walczył o medal - powtarza Lisek, który jest najcięższym tyczkarzem ze światowej czołówki (95 kg ) i musi mieć twarde tyczki, żeby wynosiły te kilogramy w górę. - Jestem chłopakiem ze wsi, to lubię dobrze zjeść - śmieje się.
Kiedy tylko jest okazja, to Lisek zagląda do rodzinnych Dusznik koło Poznania, i wówczas nie żałuje sobie swojskiej kiełbasy czy kaszanki, a na obiad zawsze musi być mięso. Kiedy mama odwiedza go w Szczecinie, to zawsze z wiejską wałówką. - W Pekinie zjem to co inni, zresztą tam będę miał przede wszystkim chrapkę na medal - kończy z uśmiechem głodny sukcesów Lisek.