– Spodziewałeś się, że 10 dni po mistrzostwach Polski, gdzie skakało ci się dosyć ciężko, uzyskasz tak znakomity wynik?
– Przyzwyczaiłem kibiców i dziennikarzy do wyższego skakania i mocno weryfikujecie każdy mój start. U mnie wszystko było i jest poukładane. Wiedziałem, że muszę zrobić w trakcie sezonu ciężki trening, żeby najwyższa forma przyszła właśnie na Berlin.
– Już jest ta optymalna dyspozycja?
– Jestem przygotowany na 110 procent i forma nie zniknie do występu w Berlinie. Pozostaje pytanie jak ją uda się wykorzystać, bo ta impreza to kolejne rozdanie kart. Wiadomo, że mistrzostwa Europy w mojej konkurencji, to jak mistrzostwa świata.
– Start w Wittenberdze był testem logistycznym przed Berlinem?
– Oba konkursy, 5 dni temu we Włoszech i ten w Wittenberdze, były pewnym testem. Zbyt wielu tyczkarzy z czołówki tam nie było, ale ja uznałem, że lepiej zrobić odpowiedni ostry trening techniczny właśnie podczas zawodów.
– Do Berlina przyjedziesz z rodzinnego Szczecina dopiero dzień przed kwalifikacjami.
– Nie ma sensu jechać wcześniej i gdzieś kisnąć w hotelu. Wolę posiedzieć w domu z żonką. Zawsze mnie uspokoi i wysłucha. A to jest lepsze niż miałbym zostać sam z pewnymi myślami w głowie w pokoju hotelowym. Wszędzie dobrze a w domu najlepiej.
– Wynik 5,94 wystarczy do zwycięstwa w mistrzostwach?
– Czołówkę światową stać na wyższe skakanie. 5,94 da w Berlinie na pewno któryś z medali.