Joanna Fiodorow przez wiele lat była czołową młociarką na świecie. W karierze zdobyła sporo cennych medali, a najważniejszy był ten z 2019 roku. Wówczas wywalczyła wicemistrzostwo świata w Doha. W dodatku na koncie ma dwa brązowe krążki z mistrzostw Europy. Jej ostatnią wielką imprezą były igrzyska olimpijskie w Tokio.
Ta propozycja to kpina z Lewandowskiego. Oferta, po której można się tylko zaśmiać
Odważne wyznanie Fiodorow. Przeżywała ciężkie chwile
33-latka zdecydowała, że jej sportowa kariera dobiegła końca i odstawiła młot w kąt. Ukochanej dyscypliny sportu jednak nie porzuciła, bo została trenerką mistrza olimpijskiego, Wojciecha Nowickiego. Po zakończeniu kariery zawsze przychodzi czas na podsumowania. Fiodorow w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" zdecydowała się na odważne wyznanie.
Tragedia! Utytułowana olimpijka zasztyletowana. Nie żyje Agnes Jebet Tirop
Lekkoatletka przyznała, że zaraz przed igrzyskami olimpijskimi w Rio de Janeiro w 2016 roku przeżywała prawdziwą gehennę. W krótkich odstępach czasu odeszły dwie bliskie jej osoby, babcia oraz tata. Na domiar złego ze zdrowiem mamy też było źle, gdyż na trzy tygodnie wylądowała na oddziale intensywnej terapii.
Po tych słowach Fiodorow można mieć łzy w oczach. Ciężkie przeżycia
- Rano trening, wizyta u mamy w szpitalu, znowu trening i powrót do domu - tak wtedy wyglądał mój dzień - powiedziała Fiodorow. - Wpadłam w cug. Trwał jakieś pięć dni. Wieczorem brałam butelkę wina albo mocniejszego alkoholu i piłam, żeby trochę lepiej się poczuć. Nie upijałam się, ale łatwiej mi się później zasypiało - wyjawiła wicemistrzyni świata.
- Pomyślałam, że muszę zadbać o siebie i mamę. Ta myśl pomogła mi wyjść z tego cugu. Jestem dzieckiem alkoholika, ale wiem, że nigdy nie popełnię takiego błędu jak mój ojciec - dodała była już lekkoatletka.